Ciało
Elżbieta Szemplińska
Trudny dzień wiodą skłóceni kochankowie.
Trudny i szorstki jak firanka przypadkiem rozerwana.
Nie mogą się pogodzić spojrzeniem ni słowem,
a gdy nienawiść ich zmęczy, samotnie płaczą do rana.
Trudne życie wiodą przypadkiem złączeni.
Trudne jest życie i szczęście i trudna śmierć we dwoje.
Serce o serce zahacza, cień się bije z cieniem,
a jeżeli chcą zjeść chleba, nóż krzywo chleb ukroi.
Na jednym wąskim łóżku, lodowatą nocą,
tak dalecy, każde z osobna, pod jednej kołdry blachą,
jednym lodowatym dreszczem z osobna dygoczą
grzeją samotne ręce: każde pod swoją pachą.
A gdy stało się jeszcze zimniej, kochanka się podkradła,
i sunąc cal po calu przez lód prześcieradła,
dotarła wreszcie chytra, zziębła i nieśmiała,
na granicę zimna i ciepła, na krawędź jego ciała.
Że ciepło mu wykradła, tu ją lęk ogarnął,
i patrząc nań, gdy we śnie leżał obumarły,
jak śpiący księżyc, obcy, cichy i daleki
wpośród chmur i pościeli wzburzonego mleka,
weszła z ciałem w konszachty. Dotykając cudzych
pleców, rąk i policzków, aby się nie zbudził
błagała i szeptała drżącemi ustami:
— niech śpi... tak zimno... nie zdradzisz? Bo my się gniewamy.
Drży teraz cicho cała i szczęściu nie wierzy,
i drżąc, i płacząc w siebie ciepło z mężczyzny przelewa.
A ciało jest dobre jak zwierzę.
Ciało się nie gniewa.