Drżałam z radości
Elżbieta Szemplińska
Drżałam z radości, że tak wiele,
choć nic nie było, nic nie zaszło —
Noc okrywała mnie jak siostra,
abym nie drżała — gwiezdnym płaszczem.
Właściwie — płakać należało:
kocham innego, żonę masz...
Wiatr taki mocny jak twe oczy,
chuchał mi śmiechem prosto w twarz.
I śmiałam się , i noc się śmiała,
i miasto drżało, tak, z radości —
z boku się na bok chybotało,
aż bulgotały w nim wnętrzności.
Auta, tramwaje, noc i asfalt,
i drzew paluchy rozłożyste,
kiwały mi, szeptały mi:
— no cóż, no tak, no — oczywiście.
I nie wiem... Nie wiem, czyś ty sam,
wyszeptał coś? W noc wymamrotał?
Czy tramwaj zdradził? Dość że bram
złe pyski jęły w głos rechotać.
I gnał mnie rechot w noc przez miasto,
i palce latarń wytykały...
A co? A to — I ogrom cały...
Choć nic nie było, nic nie zaszło...