Wiersz miłosny Emila Zegadłowicza pod tytułem Na łące wrzosowej

Na łące wrzosowej

O niezaznana! — bezwolne Twe stopy

wiodły Cię w wieczór pszczelny i lipcowy —

poprzez zasieki i poprzez okopy

szlak odnalazły dnia od spodu nowy.

 

O nienazwana! — wątłe Twoje ręce

z nagła osłabły nadmiernym brzemieniem

białe i ufne, nieomal, dziecięce

wionęły ku mnie melodią i cieniem.

 

O niepojęta! — wąskie Twoje wargi,

odjęte płocho marzonej pieszczocie,

drżą niskim głosem przygłuszonej skargi

jak ranne ptaki w ostatnim przelocie.

 

O ukochana! — modre Twoje oczy,

bladym błękitem podane świtaniu,

jeszcze szukały wśród gniewnej pomroczy,

jeszcze wołały! — któż odrzekł wołaniu?

 

Umiłowana! — Twoje białe ciało,

zorzą przygasłą w śnie płomieniejące,

poszło w słuchane w siebie! — poszło śmiało

aż przystanęło na wrzosowej łące —

 

uklękło, wpodłuż układło się w kwiatach

i zapragnęło miłości i ciszy —

ktoś czuwający — usłyszał w zaświatach

pieśń Twego serca i dotąd ją słyszy.