Z "Wielkiego testamentu"
François Villon
... O sobie biednym też rzec muszę:
Zbito mnie, niby w rzece płótno,
Na goło, drągiem... Na mą duszę,
Te kaźń któż zjednał mi okrutną,
Jeśli nie Kasia czarnooka?
Wzięły po grzbiecie y kompany:
Ciurkiem płynęła tam posoka ...
Szczęśliw, kto nie zna, co te rany!
Lecz iżby przez to żaczek młody
Dzierlatki młode miał ostawić,
Nie! Chociaby go łbem do wody,
Iak czarownika, miano spławić,
Słodsze mu niż zbawienie własne!
Ba, wierzy im li obłąkany:
Czarne brwi maią czy też iasne ...
Szczęśliw, kto nic zna, co te rany!
Gdyby ta, którey'm niegdy służył,
Z wiernego serca, szczerey woley,
Przez którą'm tyle męki użył
Y wycierpiałem moc złey doley,
Gdyby mi zrazu rzekła szczerze,
Co mniema (ani slychu o tem!)
Ha! byłbych może te więcierze
Przedarł y nie lazł iuż z powrotem.
Co bądź iey ieno kładłem w uszy,
Zawżdy powolnie mnie słuchała
— Zgodę czy pośmiech mając w duszy
Co więcey, nieraz mnie cirpiała,
Iżbych się przywarł do niey ciasno,
Y w ślepka patrzał promieniste,
Y prawił swoie ... Wiem dziś iasno,
Że to szalbierstwo było czyste.
Wszystko umiała przeinaczyć,
Mamiła mnie niby przez czary:
Zanim człek zdołał się obaczyć,
Z mąki zrobiła popiół szary;
Na żużel rzekła, że to ziarno,
Na czapkę, że to hełm błyszczący,
Y tok zwodziła mową marną,
Zwodniczym słowem rzucaiący ...
Tak oto moie miłowanie
Odmienne było y zdradliwe;
Nikt tu się ponoś nie ostanie,
By zwinny był jak śrybło żywe:
Każdy, ścirpiawszy kaźń nieznośną,
Na końcu będzie tak zwiedziony
Iak ia, co wszędy zwą mnie głośno:
Miłośnik z hańbą przepędzony ...
Przełożył Tadeusz Boy-Żeleński