Wiersz miłosny Fryderyka Schillera pod tytułem Wolnomyślicielstwo namiętności [Strona 2]

Wezwijmy je na pomoc w walce z zatraceniem,

Z którym cię wiążą uroczyste śluby.

Przezorność tłumi nadmierne ducha porywy,

Gdy wie, że szczęścia w tym nie znajdzie.

 

Z dala od Ciebie — po cóż miałbym istnieć?

Ale że Ty istniejesz, więc mnie stworzył Bóg!

Niechże odwoła to albo nauczy się mordować duchy,

I niech nie szydzi ze mnie, swego nędznego robaka!

 

O Ty, najłagodniejszy z czujących Demonów,

Czyżby szaleństwo ludzi czyniło z Ciebie tyrana?

Tylko moją udręką mam Cię wielbić, Panie?

I takiego Nerona czczą duchy?

 

Ciebie miałyby chwalić jak Dobro Najwyższe?

Jako Ojca mi Ciebie wysławiać?

Tak-że to kupczysz swoim boskim Rajem

I moje łzy mają Ci być zapłatą?

 

Przejednywać Cię trzeba krwawym wyrzeczeniem?

I tylko poprzez piekło

Umiesz przerzucać mosty do swojego nieba?

Jedynie w mękach poznaje Cię Natura?

 

Przed takim Bogiem zamknijmy nasze świątynie,

Niechaj go nie czci żadna pieśń pochwalna,

Niech więcej dlań nie płynie żadna łza radości,

On ma na wieki swą zapłatę tam!

Wolny przekład
Wandy Markowskiej