Wiersz miłosny Guillauma Apollinaire pod tytułem Do Magdaleny

Do Magdaleny

Przyciskam twoje wspomnienie jak prawdziwe ciało

Czy to co moje ręce mogłyby wziąć z twej piękności

Czy to co moje ręce mogłyby wziąć pewnego dnia

Będzie bardziej rzeczywiste

Któż może zawładnąć magią wiosny

I czy to co można by wtedy zdobyć nie jest mniej jeszcze rzeczywiste

I bardziej ulotne niż wspomnienie

A przecież dusza bierze w posiadanie duszę nawet z daleka

Bardziej głęboko i bardziej wyłącznie

Niż ciało może uścisnąć ciało

Moje wspomnienie ukazuje mi ciebie jak obraz Stworzenia

Ukazywał się Bogu siódmego dnia

Magdaleno moje piękne dzieło

Które nagle stworzyłem

Twoje drugie narodziny

Nicea Arcs Tulon Marsylia Prunay Wez Thuizy Courmelois

[Beaumont-sur-Vesle

Mourmelon Cuperly Laval St-Jean-sur-Tourbe Le Mesnil Hurlus

Perthes Hurlus Oran Algier

Podziwiam moje dzieło

Jesteśmy jedno dla drugiego jak bardzo odległe gwiazdy

Które przesyłają sobie światło

Pamiętasz

Moje serce

Chodziło od drzwi do drzwi jak żebrak

A ty dałaś mi jałmużnę która wzbogaciła mnie na zawsze

Kiedy wreszcie oczyszczę moje czarne sztylpy

Na wielką kawalkadę

Ku tobie

Czekasz mnie z biednymi pierścionkami na palcach

Pierścionkami z aluminium bladego jak nieobecność

I czułego jak wspomnienie

To metal naszej miłości podobny do brzasku

O listy drogie listy

Czekasz na wieści ode mnie

A ja z największą nadzieją

Wypatruję na wielkiej równinie gdzie jak pragnienie otwierają

[się okopy

Białe okopy blade

Zbliżającego się żołnierza z pocztą

Kłęby much wznoszą się jego śladem

To nieprzyjaciel chciałby go zatrzymać w drodze

I kiedy cię czytam

Wyruszamy w nie kończącą się podróż

Jesteśmy sami

Śpiewam dla ciebie swobodnie i wesoło

I słyszę w odpowiedzi twój czysty głos

Pora już by rozbrzmiała wreszcie ta harmonia

Nad krwawym oceanem tych nieszczęsnych lat

Każdy dzień jest okrutny i słońce jest raną

Z której na próżno upływa krew wszechświata

Pora już Magdaleno by podnieść kotwicę

Przełożyła
Julia Hartwig