Wiersz miłosny Guillauma Apollinaire pod tytułem Zaręczyny

Zaręczyny

(...)

 

Już przestałem się nawet litować nad sobą

I nie umiem wyrazić udręki milczenia

Wszystkie moje słowa niewypowiedziane zmieniły się w gwiazdy

Ikar próbuje wznieść się do moich oczu do każdego z osobna

I tragarz słońc płonę pośrodku dwóch mgławic

Cóż zawiniłem teologicznym bestiom inteligencji

Niegdyś umarli wracali aby mnie wielbić

I spodziewałem się końca świata

A oto mój kres nadchodzi świszcząc jak huragan

 

*

 

Zdobyłem się na to aby spojrzeć za siebie

Trupy moich dni

Znaczą moją drogę i po cichu je opłakuję

Jedne gniją we włoskich kościołach

Albo w cytrynowych gajach

Które kwitną i owocują

Równocześnie i w każdej porze roku

Inne płakały zanim umarły w tawernach

Gdzie płomienne bukiety kołowały

W oczach Mulatki wymyślającej wiersze

I znów się otwierają elektryczne róże

W ogrodzie mojej pamięci

 

*

 

Przebaczcie mi moją niewiedzę

Przebaczcie mi że nie znam już dawnej sztuki wiersza

Nie wiem już nic i tyle że kocham

Kwiaty w moich oczach są znów płomieniami

Zamyślam się bosko

I uśmiecham się na widok istot których nie stworzyłem

Ale jeśli nadejdzie czas kiedy cień nareszcie stały

Uwielokrotni się realizując formalną rozmaitość mojej miłości

Będę podziwiał swoje dzieło

 

*

 

Przestrzegam odpoczynku w niedzielę

Pochwalam próżnowanie

W jaki to w jaki sposób

Opanować nieskończenie małą

Wiedzę narzucaną przez zmysły

Jeden podobny do gór do nieba

Do miast do mojej miłości

I przypomina sezony

Żyje bez głowy jego głową słońce

Księżyc jego ściętą szyją

Chciałbym doświadczyć nieskończonego żaru

Potworze mojego słuchu ryczysz i lamentujesz

Piorun jest twoją czupryną

Twoje szpony wtórują śpiewającym ptakom

Monstrualny dotyk przenika mnie zatruwa

Moje oczy płyną daleko ode mnie

I nietykalne gwiazdy sprawują nade mną niesprawdzoną władzę

Bestia zapachów ma okwiecony łeb

A najpiękniejszy potwór

Czując smak wawrzynu rozpacza

 

*

 

Na koniec kłamstwa przestały mnie płoszyć

Księżyc jak jajko skwierczy na patelni

Z tych kropel wody będzie naszyjnik topielicy

Oto mój bukiet kwiaty Męki Pańskiej

Układają się czule w dwie cierniowe korony

Ulice są wilgotne po niedawnym deszczu

Sumienni aniołowie pracują za mnie w domu

Księżyc i smutek wyniosą się na

Cały boży dzień

Cały boży dzień przechodziłem śpiewając

Pani wyglądająca oknem długo się patrzyła

Jak sobię idę śpiewając

(...)

Przełożył Adam Ważyk