Wiersz miłosny Gustawa Zielińskiego pod tytułem Nie mogę być twoją

Nie mogę być twoją

Jakoś się przypadkiem

Okno otworzyło;

Prócz doniczki z kwiatkiem

Nic w oknie nie było.

Ktoś trącił doniczkę,

Księżyc błysł w obłoku,

Oświecił twarzyczkę,

W niej łezkę na oku.

 

Wtem z dalekiej strony

Ktoś pędzi na koniu,

Sadzi przez zagony

Aż tętni po błoniu;

Stanął przy okienku,

Dał znak, skłonił głowę,

I po cichuteńku

Rozpoczął rozmowę:

 

"Witaj, moja miła".

"Witaj, mój jedyny".

"Czyś za mną tęskniła?"

" W łzach pędzę godziny".

"Łzy, co smutek roni,

Czyż się nie ukoją?"

"Matka kochać broni,

Nie mogę być twoją".

 

"O luba! któż ciebie,

Któż ciebie wzajemnie

Na ziemi, na niebie

Ukocha nade mnie?

Płoną moje tchnienia,

Więdną dni me błogie..."

"Dzielę twe cierpienia,

Twoją być nie mogę!..."

 

"I za cóż, mój Boże,

Tyle cierpień znoszę?...

O luba! ja może

Ostatni raz proszę,

Bo z jutrznią różową

Daleką mam drogę..."

"Ach! nie jedź, daj słowo,

Wszak twoją być mogę!..."

 

Księżyc nic dobrego,

Wyjrzał zza obłoku,

Oj! śmiał się z młodego

I z łezki na oku;

Co dostrzegł z jej lica,

Co odgadł w rozmowie,

Spytajcie księżyca,

Najlepiej wam powie.