O, Panie, z czyjego to domu
Hafiz
O, Panie, z czyjego to domu
świeca rozjaśnia mi serce?
Zgorzało serce, pytało,
czyja spaliła je miłość.
Los, co wypędza mnie z domu,
jest moją miłością i wiarą;
w czyje mnie wpędza objęcia,
z kim siedzę pod jednym dachem?
Niech nigdy nie braknie mym wargom
wina twych warg rubinowych!
Dla czyich to pieśni obietnic
czyim uwierzyć mam czarkom?
Szczęście widzenia tej świecy
jaśniejącej rozkoszą
pytało jeszcze: Na Boga,
czyim jestem motylem?
Każdy nań rzucał uroki,
a nikt się nie może dowiedzieć,
ku czyjej to opowieści
skłoniło się kruche serce.
O, Panie, z jakiego rodu
jest ten król niezrównany
i jego twarz księżycowa,
co tak rozpala miłość?
Rzekłem: Boleje bez ciebie
szalone serce Hafiza.
Mówi na to ze śmiechem:
Powiedz, kto jest szalony!
Przełożył
Władysław Dulęba