Wiersz miłosny Hafiza (Hafeza) pod tytułem O, Panie, z czyjego to domu

O, Panie, z czyjego to domu

O, Panie, z czyjego to domu

świeca rozjaśnia mi serce?

Zgorzało serce, pytało,

czyja spaliła je miłość.

 

Los, co wypędza mnie z domu,

jest moją miłością i wiarą;

w czyje mnie wpędza objęcia,

z kim siedzę pod jednym dachem?

 

Niech nigdy nie braknie mym wargom

wina twych warg rubinowych!

Dla czyich to pieśni obietnic

czyim uwierzyć mam czarkom?

 

Szczęście widzenia tej świecy

jaśniejącej rozkoszą

pytało jeszcze: Na Boga,

czyim jestem motylem?

 

Każdy nań rzucał uroki,

a nikt się nie może dowiedzieć,

ku czyjej to opowieści

skłoniło się kruche serce.

 

O, Panie, z jakiego rodu

jest ten król niezrównany

i jego twarz księżycowa,

co tak rozpala miłość?

 

Rzekłem: Boleje bez ciebie

szalone serce Hafiza.

Mówi na to ze śmiechem:

Powiedz, kto jest szalony!

Przełożył
Władysław Dulęba