Wiersz miłosny Hafiza (Hafeza) pod tytułem Otworzę oko na morze

Otworzę oko na morze

Otworzę oko na morze,

na step wyrzucę cierpliwość,

czyniąc to, własne moje

serce wyrzucę w morze.

 

Z ciasnego serca grzesznika

wydobędę westchnienie:

na grzech Adama i Ewy

buchnę żarem ognia.

 

Tam jest bogactwo szczęścia,

gdzie jest ta, co ma serce,

nie pożałuję trudu,

może i dobrnę do niej.

 

Rozewrzyj więzy sukni,

księżycu w czepku słońca,

bym głowę do nóg twych rzucił

mroczną jak twoje włosy.

 

Zaznałem strzały niebieskiej:

daj wina, po pijanemu

pętlę mojego pasa

zarzucę na kołczan Oriona.

 

Resztę z dzbana rozprysnę

na ten tron wędrujący,

wołaniem czanga napełnię

mozaikowe sklepienie.

 

Hafizie, rachuby na przyszłość

błędne są i zawodne,

dlaczego więc do jutra

odkładasz dzisiejsze rozkosze?

Przełożył
Władysław Dulęba