Wiersz miłosny Hafiza (Hafeza) pod tytułem Przyjdź, bo na kruchych posadach

Przyjdź, bo na kruchych posadach

Przyjdź, bo na kruchych posadach

opiera się zamek nadziei;

wina daj, bo na wietrze

opiera się nasze życie.

 

Przed tym ze czcią się pochylam,

kto pod błękitnym sklepieniem

wolny jest od wszystkiego,

co kryje się w barwie niewoli.

 

Powiem ci: Wczoraj w winiarni,

kiedy leżałem pijany,

Serosz ze świata tajemnic

przyniósł mi dobrą nowinę:

 

Wysoko patrzący sokole,

co siedzisz na rajskim drzewie,

gniazdem twoim nie jest

to zapadlisko niedoli.

 

Tobie z górnych bastionów

grają niebiańskie pienia;

nie wiem, dlaczego wpadłeś

w tę plątaninę zasadzek.

 

Radzę ci, zapamiętaj

i stosuj w życiu przypowieść,

którą słyszałem kiedyś

od mistrza mojej drogi:

 

Nie karm się smutkiem świata,

nie zapominaj mej rady,

bo ta przestroga z serca

przyda ci się w podróży.

 

Przyjmij to, co ci dano,

zdejmij ten węzeł z czoła,

bo zawarta jest brama

twoich i moich przeznaczeń.

 

Nie wierz w prawdziwość obietnic

tej ziemi niemocą złożonej,

bo ta czarownica już była

kochanką stu zalotników.

 

Nie ma w uśmiechu róży

znaku obietnic wiary;

płacz, zakochany słowiku,

jest miejsce na twoją skargę.

 

Czemu to Hafizowi

zazdrościsz, marny poeto?

Zgodliwość, życzliwość słowa

zaiste boskie to dary.

Przełożył
Władysław Dulęba