Wiersz miłosny Hafiza (Hafeza) pod tytułem Przyszła wczoraj wieczorem

Przyszła wczoraj wieczorem

Przyszła wczoraj wieczorem

i moja twarz zapłonęła.

O, jak bardzo płonęło

moje znękane serce!

 

Czar, co zabija miłością

i kruchość, co burzy miasto,

oto stosowne przybranie,

skrojone do jej postaci.

 

Poznały dusze ziarenko

ruty na jej policzku,

dlatego ogień trawił

twarze tych, co kochali.

 

Chociaż mi powiadała:

Zabiję twą żałość, widziałem,

że jej tajemnica rozmyślnie

paliła moje serce.

 

Bezbożne sploty jej włosów

godziły w drogę mej wiary,

a ona idąc, paliła

przed sobą pochodnię mej twarzy.

 

Serce moc krwi przelało,

a oczy łez nie wstrzymały;

o Boże, kto to zrujnował,

kto złupił moje miasto?

 

Nie sprzedawaj kochanej

światu, niewiele zyskał

ten, który sprzedał Józefa

za sfałszowane złoto.

 

Mówiła, dobrze mówiła:

Idź, spal te łachmany, Hafizie;

o Panie, od kogo się ona

uczyła tej wiedzy o sercu?

Przełożył
Władysław Dulęba