Rozkwitła róża pąsowa
Hafiz
Rozkwitła róża pąsowa,
upił się słowik zapachem —
do zamroczenia was wzywam,
ej sufi, czciciele wina.
Podstawy waszych ślubów
zdawały się twarde jak skała —
patrzcie, jak w mgnieniu oka
rozbiła je szklana czarka.
Przynieś mi, saki, wina,
bo w tym pałacu pogardy
nie wiem, kto stróżem, kto królem,
kto trzeźwy, a kto pijany.
A kiedy przyjdzie pożegnać
ten zajazd o dwóch bramach,
cóż ci stąd, że wysoko
czy nisko nieść będziesz głowę?
Nie ma bez ceny bólu
przybytku łatwych rozkoszy.
Tak, pod srogim wyrokiem
jest pieczęć aktu stworzenia.
Nie trap umysłu i serca
bytem ani niebytem,
bo niebyt uwieńczeniem
jest każdej pełni bytu.
Majestat wielkiego Asafa,
koń-wiatr i ptaków mowa
minęły z wiatrem, a pan ich
też w żadnej nie ostał się stronie.
Strojną ptasimi piórami
jeżeli wypuścisz strzałę,
przez chwilę chwyta powietrze,
lecz zaraz grzęźnie w pyle.
Jakże twa trzcina, Hafizie,
tym swoją wdzięczność wypowie,
którzy dar twego słowa
podają z ręki do ręki?
Przełożył
Władysław Dulęba