Wietrze łaskawy, powiedz
Hafiz
Wietrze łaskawy, powiedz
tej urodziwej gazeli:
Gnasz mnie po górskich szczytach
i po równinach bezkresnych.
Czemu sprzedawca cukru
— oby żył jak najdłużej —
nie poczęstuje papugi
łaknącej jego słodyczy?
Czyżby pycha urody
nie pozwalała ci, różo,
wysłuchać biednego słowika
oszalałego z miłości?
Można pięknem obejścia
łowić przezornych ludzi
w pułapkę, w sidła podstępne
nie wpadnie ptak doświadczony.
Nie wiem, z jakiej przyczyny
świadomość nie jest udziałem
wysmukłych, czarnookich,
srebrzystolicych księżyców.
Gdy siedzisz z przyjacielem
i wino przemierzasz czarkami,
wspomnij o tych przyjaciołach,
którzy wiatr przemierzają.
Nie widzę wad w twoim pięknie,
prócz tego jednego nieszczęścia,
że więzów miłości i wiary
nie znają cudowne lica.
Cóż w tym dziwnego, że w niebie,
gdy zabrzmią pieśni Hafiza,
pląsa Zuhra przepiękna
i Mesjasz rusza do tańca.
Przełożył
Władysław Dulęba