Wyjdźcie ze mną na drogę
Hafiz
Wyjdźcie ze mną na drogę,
co wiedzie do winnej gospody —
dla tego samego napoju
wszyscy pragniemy tej bramy.
W dniu, kiedyśmy się sprzysięgli
kochać i cieszyć się życiem,
postanowiliśmy nigdy,
nigdy nie schodzić z tej drogi.
Tutaj, gdzie tron Dżemszyda
z wiatrem, z wiatrem przemija,
nie warto spijać goryczy,
lepiej napijmy się wina.
Zanim z nas każdy ogarnie
kibić swej wielkiej miłości,
we krwi serc zanurzeni
siedzimy czerwoni jak rubin.
Oszczędź nam kazań, mistrzu,
i przestróg, bo my, opętani,
z kurzu zaułka miłości
nie wyzieramy do raju.
Niczym derwisze w ekstazie
i modlitewnym tańcu,
my też mamy swoje obrzędy,
kiedy wznosimy czarki.
Po każdym łyku proch ziemi
zmienia się w perły, rubiny,
bezradniśmy, lecz przed tobą
mniej czujemy się prochem.
Hafizie, skoro nie ma
drogi na szczyt zespolenia,
złóż głowę w ziemnym pyle
na progu tego domu.
Przełożył
Władysław Dulęba