Wiersz miłosny Heleny Raszki pod tytułem Miłość

Miłość

Dojrzeli siebie w świetle krwi

barwiąc obraz tak przejrzystym ciepłem,

że nie zostało w nim nic z preparatu

bezwolnie podległego dociekliwym myślom.

 

A może raczej — dojrzeli do siebie,

do spojrzeń,

w których analiza kończy się syntezą nagłego błysku,

nie ma w nich pytań,

bo niepotrzebne są już odpowiedzi,

kiedy przychylny traf kołysze nimi w takt pragnień

i to,

co było odległe,

podchodzi do ich oczu wielobarwnym zdziwieniem.

Jakby ich dotąd nie było na ziemi brukowanej

znużeniem i snem,

 

jakby zdarzyli się sobie mimo woli

z materii tylko

prześwietlonej krwią.