Wiersz miłosny Hinduskiej poezji miłosnej pod tytułem O wzajemnym podpatrywani

O wzajemnym podpatrywani

On

 

Choć coś ukryć pragnęłaś, twarzyczka strapiona

Mimo woli wyznała ból cały.

 

A twe oczy pokorne i szczupłe ramiona

Całą resztę mi dopowiedziały.

 

Wśród paciorków połyska nić poprzez otwory,

Jak przez oczy prześwieca twa dusza.

 

Już na ustach twych zjawia się uśmiech przekory,

Co jak woń wczesnych kwiatów porusza.

 

Do siebie

 

Zdaje mi się chwilami, że w myślach ma ona

Jakiś plan, który szczelnie osłania.

 

Ona do siebie

 

Niepokoi mnie jego namiętność szalona.

Może jest to zapowiedź rozstania?

 

Już w przeczuciu cierpienia z mych rąk bransolety

Opadają jak dawniej bez mała.

 

Wczoraj nagle w sąsiedztwo odjechał, niestety,

Przez dni siedem znów będę cierpiała.

 

Przyjaciółka po jego powrocie

 

Patrzy ciągle na stopy, a potem na dłonie,

Wzrokiem, który ponownie jest pusty.

 

Zda się błagać bez słowa, byś myślał i o niej.

Mową oczu to czyni — nie usty.

Przełożył
Bohdan Gębarski