Alice B. Toklas i Gertruda Stein

Po przeczytaniu książki Gertrudy Stein Things as They Are krytyk Edmund Wilson doszedł do wniosku, że mętność i brak otwartości w jej utworach wynika z "konieczności pisania o stosunkach między kobietami w sposób możliwy do przyjęcia przez obyczaje epoki". Sama Gertruda wypowiedziała się na temat różnorodnych sposobów wyrażania miłości w The Making of Americans: "Niektórzy mówią: no, dobrze, ale kochać można tylko w ten sposób, inni mówią: zgoda, ale tylko taka miłość a nie inna. Lubię kochać. Podobają mi się wszelkie rodzaje miłosnych uczuć, jakie rodzą się w sercu człowieka. Stopniowo zaczęłam sobie uświadamiać, że interesują mnie wszelkie sposoby kochania i każdy z nich sprawia mi przyjemność".

Jesienią 1907 roku, kiedy Alicja B. Toklas przybyła do Paryża ze swego rodzinnego San Francisco, Gertruda mieszkała tam przy 27 rue de Fleurus od prawie czterech lat ze swym bratem Leo. Wiedziała już wiele o Alicji, ponieważ jedna z osób zaprzyjaźnionych z nimi obiema pokazywała jej listy pisane z San Francisco. Wiedziała na przykład, że są w tym samym wieku (ona miała trzydzieści trzy lata, Alicja trzydzieści), że Alicja ma skromny, lecz wystarczający dochód, i ich upodobania kulturalne są zbliżone. Alicja złożyła Gertrudzie wizytę zaraz na drugi dzień po przyjeździe do Paryża. Była wówczas barwnie ubraną młodą kobietą o sprężystych ruchach, włosach jak lśniący heban, głęboko osadzonych oczach, zmysłowych wargach i zgrabnej figurze - wszystko to razem wzięte stanowiło znacznie bardziej interesującą całość niż wizerunek starej panny z fotografii zrobionej w późniejszym wieku. Alicja z kolei zobaczyła przystojną, lecz ociężałą niewiastę, której twarz i rysy przypominały grecki posąg ("złotobrązowa aparycja - pisała później - osmalona słońcem Toskanii, ze złocistymi błyskami w ciepłych kasztanowych włosach") i usłyszała głos "niepodobny do żadnego innego: głęboki, altowy, aksamitnej miękkości, jakby podwójny", zwłaszcza kiedy Gertruda się śmiała, co robiła chętnie i często.

Alicja spóźniła się na spotkanie i Gertruda zrobiła jej wymówkę z powodu nieprzestrzegania zasad savoir vivre'u. "Zwróciłam jej uwagę, że się spóźniła, i zapytałam, czy rozumie, co do niej mówię, i powiedziałam, że nie jestem przyzwyczajona do takich manier". Jej gniew jednak nie trwał długo i obydwie kobiety wkrótce potem udały się na pierwszy ze swych częstych później długich spacerów. Ich czuła miłość i wspólne życie pod jednym dachem trwały prawie czterdzieści lat.

Spotkanie się dwóch indywidualności nie mogło nastąpić w lepszej porze. Alicja, która zawsze musiała się o kogoś troszczyć, ponieważ taką miała naturę, rozglądała się właśnie za odpowiednią partnerką. A Gertruda, która lubiła, aby się nią opiekowano, okazała się wymarzonym obiektem. Brat Leo w dużej mierze odgrywał rolę opiekuna, ale drogi jego i Gertrudy rozchodziły się powoli. Ona coraz niechętniej przyjmowała estetyczne dogmaty brata, podczas gdy jego z kolei odpychało oderwane od rzeczywistości pisarstwo Gertrudy, podobnie jak nie akceptował abstrakcyjnego malarstwa jej przyjaciela Picassa. "Obydwoje - uważał - wykorzystują intelekt, którego nie mają, do twórczości wymagającej niezwykle subtelnego i krytycznego podejścia, którym również się nie odznaczają, w rezultacie czego, moim zdaniem, tworzą najbardziej bezwartościową sztukę na świecie". Stopniowo w coraz większym stopniu Alicja zaczęła zajmować jego miejsce przy boku Gertrudy. Nauczyła się pisać na maszynie, aby przepisywać jej rękopisy; chociaż czytelniejsze, wcale nie były przez to bardziej zrozumiałe. Pracowała nad nimi wraz z autorką często do późnej nocy, narażając się na niezadowolenie Harriet Levy, przyjaciółki ze Stanów, u której mieszkała. Kiedy jednak Harriet w 1909 roku powróciła do Ameryki, powody do napięć zniknęły i Alicja zgodziła się na propozycję Gertrudy, aby zamieszkać wspólnie z nią i Leo. Krępująca koegzystencja skończyła się po czterech latach. Leo wyprowadził się i zniknął z życia Gertrudy.

Tymczasem Alicja na dobre zainstalowała się w mieszkaniu Gertrudy, przyjmując na siebie rolę gospodyni, kucharki (niebanalnej), księgowej (skrupulatnej), opiekunki, praczki, osoby do robienia zakupów, załatwiania biletów, organizowania podróży, maszynistki, literackiego (nieśmiałego) konsultanta i w ogóle niezmordowanego powiernika - żeby wymienić tylko niektóre z pełnionych przez nią funkcji. Była nawet fryzjerem: to ona właśnie ostrzygła Gertrudę, chociaż przypadkowo, na słynnego jeża. Jej pogodna natura, zabarwiona ironicznym poczuciem humoru, podparta silnym charakterem, umożliwiła współżycie z żywszą osobowością Gertrudy, z jej celowym bałaganiar-stwem, z gwałtownymi, ale stosunkowo krótkimi napadami gniewu. ("Często wpadam w złość. Czasami płaczę. Nie ze złości. Płaczę z uniesienia i innych przyczyn. Lubię mieć rację. To jest dla mnie niezbędne".) Trudności codziennego życia podczas I wojny światowej potęgowały niewielkie spięcia ("Nie przewracaj kartek. Szeleszczą".), ale były to jedynie nieistotne