rysy na spoistej płycie, oczywistej - ich zdaniem - jedności serc i umysłów. Gertruda rządziła ("Bardzo lubię, gdy mnie słuchają"), a Alicja wiedziała, że tego się właśnie od niej oczekuje. ("To oznacza ty, a my oznacza mnie i jesteśmy szczęśliwe jak nikt".)

W uczuciowym sensie ich związek był heteroseksualny: "Kotku, jaki jesteś piękny". "Alicja B. jest moją żoną". "Jest moją ukochaną" - i tak dalej. Alicja była kobietą powściągliwą z natury i stawała się agresywna jedynie wtedy, kiedy trzeba było bronić Gertrudy przed niepożądanym zainteresowaniem; grała w ich domu drugie, ale niezbędne skrzypce. Podczas słynnych przyjęć, jakie wydawały w swym salonie dla Ernesta Hemingwaya, Zeldy i Scotta Fitzgeraldów, Paula Robesona, Pabla Picassa, Thorntona Wildera, Erica Sevareida oraz tłumów żołnierzy amerykańskich podczas dwóch wojen światowych - Gertruda grała rolę gospodarza, a Alicja pani domu. Kiedy obserwowały walkę byków w Hiszpanii, Gertruda ostrzegała: "Nie patrz, kiedy koń nabija się na róg". Podczas I wojny światowej zajmowały się zaopatrywaniem szpitali; Gertruda zasiadała za kierownicą swego przerobionego na ciężarówkę forda, powierzając Alicji sprawę zakupów. (W czasie II wojny światowej ostrożność nakazywała dwom amerykańskim Żydówkom nie wystawiać się zbytnio na widok publiczny, czego też starannie przestrzegały.)

Na ile literacki talent Alicji przyczynił się do powstania osobliwie zatytułowanej "Autobiografia Alicji B. Toklas" (Autobiography Alice B. Toklas), rozumnej, umiarkowanie rzetelnej i niezwykle poczytnej książki Gertrudy, można się tylko domyślać. Większość była zdania, że "w dużym stopniu". Styl książki przypomina do złudzenia utwór Alicji What is Remembered?, opublikowany trzydzieści lat później. Virgil Thomson uważał, że "Autobiografia" jest od początku do końca utworem Alicji Toklas, wyjąwszy jego formalną autorkę. Bliski przyjaciel dziwacznej pary pisał: "Jednym ze sposobów, aby poirytować pannę Toklas, a jest ich wiele, to powiedzieć, że podejrzewa się ją o współudział w wybitnej pracy genialnej Stein; a przecież panna Toklas powinna wiedzieć, że to nie jej wielbiciele ponoszą winę, ale wyłącznie panna Stein, autorka »Autobiografii Toklas«". W ogóle jeśli już o tym mówimy, to im bliżej się je poznaje, tym bardziej zastanawia myśl, której talent świecił większym blaskiem. Obydwie wydzielały światło, w którym grzały się nawzajem.

Dwa krótkie ustępy dają przykład podobieństwa dwóch utworów Toklas, przynajmniej jeśli chodzi o gatunek dowcipu. W książce What is Remembered? Alicja pisze o kilku przyjaciołach spotkanych z okazji wykładów Gertrudy: "Jeden z nich powiedział do mnie: Wie pani, szalenie lubiliśmy pani ojca, a pani matka była istnym aniołem i pani osoba jest nam bardzo bliska. Zwróciłam uwagę na stopniowanie". W "Autobiografii" znajduje się opis pewnego lunchu: "Później znalazłam się w pobliżu Picassa; stał zadumany. Czy sądzisz, zapytał, że naprawdę przypominam wyglądem prezydenta Lincolna? O wielu rzeczach myślałam tego wieczoru, ale podobna myśl w ogóle nie przyszła mi do głowy". Ostatnie dwa ustępy "Autobiografii" mówią wiele o wzajemnych stosunkach obu kobiet:

"Jest ze mnie bardzo dobra gospodyni i bardzo dobry ogrodnik. Poza tym doskonale szyję i jestem świetną sekretarką i redaktorką, a na dodatek znam się nie najgorzej na leczeniu psów, i muszę robić te wszystkie rzeczy naraz, ale okazuje się, że znacznie trudniej zostać dobrą pisarką.

Jakieś sześć tygodni temu Gertruda Stein stwierdziła, że obawia się, iż nigdy nie zdobędę się na napisanie tej autobiografii. Wiesz, co zrobię? oświadczyła. Napiszę ją za ciebie. Po prostu napiszę ją tak, jak Defoe napisał autobiografię Robinsona Crusoe. Jak powiedziała, tak zrobiła, i książka jest".

W postaciach Alicji i Gertrudy było wiele z osobliwej pary Neila Simona i coś z sióstr z utworu Josepha Kesselringa pt. "Arszenik i stare koronki" (Arsenic and Old Lace) bez ich kryminalnego wątku. Związki dwóch starych panien były powszechnym zjawiskiem w pierwszej połowie dwudziestego wieku po obydwu stronach Atlantyku, a ich wzajemne stosunki bez wątpienia przedstawiały się różnie. Niezwykła para z rue de Fleurus, a później z rue Christine zachowywała ścisłą dyskrecję co do charakteru swego układu. Udawało im się to mniej lub bardziej skutecznie dzięki wrodzonym skłonnościom Gertrudy do mętnego stylu oraz pomysłowi wprowadzenia osoby trzeciej, jak też wrodzonej małomówności Alicji. Jednakże nawet Alicja tu i ówdzie pozwalała sobie na wiele mówiące aluzje dotyczące uczucia, jakie je łączyło. Kiedy po śmierci Gertrudy musiała zmienić mieszkanie przy rue Christine (właściciel chciał je wynająć przyjacielowi czy krewnemu), nowy słoneczny apartament wprawił ją w przygnębienie: "Nie ma w n i m Gertrudy".

Gertrudę zabrano do paryskiego szpitala pod koniec 1946 roku. Relację Alicji z ostatnich chwil życia jej długoletniej przyjaciółki cechuje charakterystyczna zwięzłość. Gertruda przed operacją, z której już się nie obudziła, zamroczona zapytała Alicję siedzącą przy jej łóżku: "I co powiesz?" Alicja sądząc, że