Frieda von Richthofen
i David Herbert Lawrence

Wiosną 1912 roku trzydziestodwuletnia Frieda von Richthofen była znudzoną życiem panią domu i matką trojga dzieci. Jej mąż Ernest Weekley, profesor lingwistyki na uniwersytecie w Nottingham, był dobrze zarabiającym, dynamicznym uczonym i w miarę dbałym mężem. Jako kochanek okazał się jednak zupełnie nieudolny, zwłaszcza od kiedy Frieda podczas wizyty w swoich rodzinnych Niemczech zasmakowała w pozamałżeńskiej miłości z mężczyzną szczególnie biegłym w tej sztuce. W rezultacie po powrocie do domu, do statecznego starego Nottingham, zaczęła regularnie zdradzać męża, tak jednak dyskretnie, by nie wywoływać skandalu, lecz tak często, by swoje monotonne życie trochę urozmaicić. Dzięki licznym przygodom była więc dostatecznie przygotowana na przyjęcie uczucia, które zmieniło całą jej dotychczasową egzystencję.

Zjawiło się wiosną w osobie dwudziestosześcioletniego Davida Herberta Lawrence'a, byłego studenta profesora Weekleya; Lawrence szukał u niego protekcji w znalezieniu pracy wykładowcy uniwersyteckiego w Niemczech. Profesor zaprosił go na lunch. Kiedy jednak zjawił się o umówionej godzinie, gospodarza jeszcze nie było w domu. Dzieci bawiły się na zewnątrz, byli więc z Friedą tylko we dwoje przez pół godziny. Friedzie podobała się jego powierzchowność: "wysoka, szczupła figura, zgrabne nogi, lekkie pewne siebie ruchy" - jak opisywała później swoje pierwsze wrażenia; nim natomiast wstrząsnęła jej posągowa, teutońska uroda. Jak zwierzył się później, posługując się niezwykłym u niego banalnym określeniem, była to miłość od pierwszego wejrzenia. Musieli widocznie szybko dojść do wniosku, że mają wiele wspólnych tematów do rozmowy, ponieważ po lunchu w towarzystwie Ernesta, który notabene nie napomknął słowem o pracy w Niemczech, kontynuowali konwersację we dwoje aż do późnego zmierzchu. Lawrence był w transie. Frieda z najwyższym zainteresowaniem słuchała jego zwierzeń na temat problemów związanych z korektą utworu pt. "Synowie i kochankowie" (Sons and Lovers). A przecież miewał już przedtem uważne słuchaczki, między innymi wybitną modelkę, która stała się pierwowzorem bohaterki powieści, Miriam. Ale w porównaniu z dawną kochanką Frieda była osobowością znacznie silniejszą, przejawiającą większą pewność siebie i bardziej wyzywającą; do tego dochodził jeszcze jego kompleks Edypa, związany ze zmarłą matką. Po powrocie do domu wysłał do Friedy liścik: "Jest pani najcudowniejszą kobietą w całej Anglii".

Kiedy przyszedł następnym razem, profesora Weekleya nie było w domu, wyjechał; Frieda zaproponowała Lawrence'owi, aby spędził z nią noc. Naiwnie oczekiwała, że przyjmie propozycję z wybuchem radości, ale ku jej zaskoczeniu odmówił z oburzeniem. Byłoby niemoralne z jego strony, dowodził gniewnie, nadużywać gościnności profesora. Po jakimś czasie zrozumiała, iż nie zgodził się nie dlatego, że nie miał ochoty, ale dlatego, że chciał ją mieć wyłącznie dla siebie. Postawił jej ultimatum: albo powie Ernestowi, że są w sobie śmiertelnie zakochani i że zamierza od niego odejść, albo nie ujrzy go już nigdy więcej. Przerażenie Friedy na myśl, że straci tego poetycznego, inteligentnego, młodego geniusza, okazało się większe niż obawa przed opuszczeniem męża i dzieci. Zgodziła się i zaproponowała mu następujące rozwiązanie: czwartego maja wybiera się do Metzu w Niemczech na uroczystość związaną z pięćdziesięcioleciem służby wojskowej ojca i proponuje, aby z nią pojechał. Po bolesnej rozmowie z zaskoczonym mężem i po oddaniu dwóch córeczek pod opiekę zdezorientowanym teściom, rzekomo tylko na krótki czas, udała się z nowym kochankiem na miodowy tydzień do Metzu.

Uniesienie nie trwało długo. Lawrence'owi, który pochodził ze skromnego środowiska i był beznadziejnym snobem, ogromnie imponowało, że ojcem Friedy jest baron von Richthofen. Przypuszczalnie poczuł się bardzo rozczarowany, kiedy się dowiedział, że należała do gorszej gałęzi genealogicznego drzewa tej znaczącej rodziny. Co istotniejsze, zostawiała go w hotelu na czas swoich wizyt rodzinnych i trzymała go od niej z daleka, wyjąwszy krótkie spotkanie z dwiema pozbawionymi przesądów i sympatycznymi siostrami. Nie znając niemieckiego, czuł się opuszczony. Znalazła trochę czasu, aby mu pokazać miejscowy fort, ale zwiedzanie zakończyło się nieprzyjemnym incydentem. Rozmowa toczona w angielskim języku wzbudziła podejrzenie, iż jest brytyjskim szpiegiem, zatrzymano go i osadzono w areszcie. Frie-dzie nie pozostało nic innego, jak wyznać ojcu kłopotliwą prawdę i prosić o interwencję. Baron stanął na wysokości zadania i załagodził sprawę z nadgorliwymi władzami. Uwolniony Lawrence, przedstawiony rodzinie von Richthofen na dość oziębłej herbatce, wyjechał pośpiesznie do pobliskiego Tweru, dokąd podążyła wkrótce Frieda. Niezbyt uszczęśliwieni rozwojem sytuacji, kochankowie zaczęli się