otoczenie; wielkoduszna Mabel w odruchu hojności ofiarowała im ranczo na północ od miasta, gdzie nie odstępująca swego idola Brett była bezustannym świadkiem awantur oraz obiektem okresowych ataków zazdrości Friedy. Obie kobiety połączył jednak wspólny niepokój o zdrowie Lawrence'a, który zaczął pluć krwią.

Kilkudniowy wypoczynek, wydawało się, przywrócił Lawrence'owi zwykłą, nie najlepszą zresztą, kondycję, niemniej lekarze bezwarunkowo polecili mu spędzić zimę na południu. W październiku błazeńska trójka odleciała do Oaxaca w Meksyku. Frieda wynajęła tam kilka pokojów w domu jakiegoś Anglika, Brett natomiast ulokowała w dość odległym hotelu. Odległość okazała się jednak dostatecznie niewygodna i w styczniu, najzimniejszym miesiącu roku, przygnębiona Brett powróciła do Nowego Meksyku, a pod koniec marca spotkała się ponownie z Friedą i Lawrence'em, kiedy stan jego zdrowia pogorszył się w wyniku - jak orzekł lekarz - zaawansowanej gruźlicy.

Podczas lata Lawrence częściowo powrócił do sił. We wrześniu ponownie ruszyli w drogę. Brett z niechęcią udała się sama na Capri. Frieda i Lawrence, po zimie spędzonej w Anglii, na wiosnę również znaleźli się we Włoszech. Doszło tam jednak między nimi do tak ostrej sprzeczki, że Lawrence zostawił Friedę i pojechał na Capri do Brett, ku jej bezmiernej radości. Naturalnie nie zagrzali tam długo miejsca. Lawrence przez dwie kolejne noce bezskutecznie próbował uprawiać z nią miłość, ale zapał Brett dorównywał jedynie brakowi jej doświadczenia. Po drugim niepowodzeniu, które pozostawiło niesmak, dał spokój próbom, zarzucając jej, że ma "złe piersi", i obracając wniwecz jej radość. Wyjechała do Stanów, gdzie przyjęła obywatelstwo amerykańskie, a on powrócił do Friedy.

Brett podejrzewała, że fiasko seksualne wynikało nie tylko z jej winy. Pisała później, że "za wszelką cenę usiłował okazać się zwycięskim samcem". Niewątpliwie musiały podbudowywać ją na duchu szeroko rozpowszechniane skargi Friedy, że postępująca gruźlica La-wrence'a pod koniec roku 1926 uczyniła z jej kochanka całkowitego impotenta. Miał przed sobą jeszcze tylko trzy lata życia. Gnany niepokojem podróżował bezustannie po Europie z nieodłączną Friedą przy boku. Powrócił do swej malarskiej pasji i oczywiście pisał trochę poezji, ale głównie powieść pt. "Kochanek lady Cłiatterley" (Lady Chatterley's Lover). Stan jego zdrowia ciągle się pogarszał. Pewnego wieczoru, w marcu 1930 roku w Vance, w południowo-wschodniej Francji, w obecności Friedy oraz Aldousa Huxleya i jego żony wydał ostatnie tchnienie.

W niedługim czasie Frieda wróciła do swego włoskiego oficera, w którego ramionach szukała przedtem pociechy w strapieniu, jakim była dla niej impotencja Lawrence'a. Oficer zostawił żonę z dziećmi i wyjechał z nią do Nowego Meksyku. Pobrali się w dwadzieścia lat później, gdy on miał pięćdziesiąt osiem lat, a ona siedemdziesiąt jeden. Zmarła w roku 1956, zostawiając połowę swego majątku - znacznie powiększonego dzięki wpływom ze sprzedaży książek oraz filmów robionych na ich podstawie - swoim dzieciom, a drugą połowę włoskiemu kochankowi, który powrócił do swej pierwszej żony.

Miłość Lawrence'ów była jak wysokogórska kolejka; wznosiła się na opromienione blaskiem i uniesieniem szczyty, aby następnie w karkołomnym zjeździe opaść na dno posępnego wąwozu. Jej podniecający pęd przydawał uroku ich związkowi przez osiemnaście lat. Zdaniem jednych stanowili odstręczającą parę, egoistyczną i wymagającą, podczas gdy innym wydawali się zjawiskiem kolorowym, przyjemnie odróżniającym się od szarego codziennego tła. Frieda cieszyła się uznaniem mężczyzn, często połączonym z szacunkiem; jeden z przyjaciół określił ją jako "przyjazną, życzliwą, serdeczną, mądrą i uroczą kobietę", którą "niekłamana miłość do Lawrence'a, stanowiąca przypuszczalnie jej największy życiowy błąd, bezsprzecznie nakazuje rozgrzeszyć". Wiele kobiet ulegało urokowi Lawrence'a (który lubił niewolnice). W dużym stopniu decydowały o tym przyjemna powierzchowność i chłopięca przymilność cechująca mamusinego pieszczoszka, a także częste wybuchy romantycznej wylewności.

Emilia Hahn, zbierająca materiały do biografii Lawrence'a, zapytała Dorothy Brett, dlaczego pozwalała mu wtrącać się do swojej sztuki, często w sposób agresywny i apodyktyczny. Zaśmiała się z lekkim zakłopotaniem. "Był taki kochany" - odrzekła.