i metalicznym dotyku palmowych liści, i straszliwym wrzasku ptaków, i innych stworzeń, które hałasują, łomoczą i klekoczą, grzechoczą i gdakają, wzlatują w powietrze przez cały boży dzień i są w nieustannym ruchu przez całą długą noc; a także zapachy, które przyprawiają mnie o mdłości oraz ciągłe obrzydliwe przydźwięki kokosów i kokosowe włókna, i oleje... Odjeżdżam. Ruszam dalej". Co więcej, w następnym liście dodał: "Nie cierpię buddyzmu".

Wyjechali do Australii, aby odwiedzić znajomą, z którą zaprzyjaźnili się podczas podróży na Cejlon; zainteresowało ich, że czyta "Synów i kochanków". Przebywali u niej w gościnie w Perth na zachodnim wybrzeżu Australii cały miesiąc, po czym przejechawszy w poprzek kontynent, wynajęli chatkę w pobliżu prymitywnej górniczej wioski położonej około siedemdziesięciu kilometrów na południe od Sydney. Friedzie podobał się dom, który według jej opisu znajdował się "w samym morzu... oraz pas zielonej trawy ciągnący się do samego wybrzeża Pacyfiku, przybierający z odległości na horyzoncie przejrzystą, bladoniebieską delikatną barwę". Podobała jej się również samotność (ponieważ nikt tutaj nie wiedział, kim są, i nikogo to nie obchodziło). "Jestem szczęśliwa: tylko Lawrence i ja na całym świecie". Miała ochotę zostać już w tej chatce do końca życia, ale Mabel tak usilnie namawiała ich do przyjazdu, że Lawrence w końcu uległ. Ponieważ - cytując słowa Friedy - "zawsze uważałam, że Lawrence mnie oddał swój talent", przypuszczalnie pod nadzór, ona także zdecydowała się jechać. Przybyli do San Francisco pod koniec sierpnia 1922 roku.

W hotelu czekał na nich list powitalny od Mabel wraz z biletami na pociąg do Taos. Na okres swego pobytu w Stanach, jak podkreślała w liście, mają uważać się za jej gości. 10 września Mabel i jej kochanek, Indianin Pueblo, Tony Lujan, który zastępował ostatnio jej trzeciego męża Maurycego Sterna, oczekiwali ich na stacji. Mabel zorientowała się natychmiast, że Lawrence'owi potrzebna jest innego typu kobieta niż Frieda i "łono moje wezbrało pożądaniem, aby go posiąść", ale przy powitaniu zachowywała się powściągliwie. Kiedy wreszcie przy najbliższej okazji ujawniła mu swe uczucia, ku swemu, a przypuszczalnie i Friedy zaskoczeniu, odkryła, że nie jest on w stanie zerwać więzów łączących go z żoną i że wcale nie ma ochoty skorzystać z jej oferty. Sytuacja stała się tak napięta, że Lawrence'owie zdecydowali się w końcu przenieść do chatki Mabel położonej wysoko w górach na północ od Taos. Spędzili w niej mroźną zimę, grzejąc się głównie w cieple swego przemieszanego z nienawiścią uczucia.

W marcu 1923 roku wyjechali do Meksyku, gdzie ich postępowanie względem siebie nie uległo zmianie, chociaż rozgrzewka nie wchodziła już w rachubę. Poznany tam Amerykanin, zdziwiony "złymi manierami", tak komentował ich zachowanie w liście do przyjaciela: "Nigdy dotąd nie słyszałem, aby osoba wykształcona obrzucała bezustannie takim potokiem wulgarnych słów swoją żonę w obecności stosunkowo mało znanych ludzi, jak Lawrence Friedę; nie spotkałem się też z podobnie nie kontrolowaną reakcją..."

Obelgi Lawrence'a były bardziej wymyślne i soczystsze niż Friedy, ale ta również nie pozostawała dłużna. Mimo to żadne z nich nie wykazywało skłonności do zawierania przyjaźni lub przynajmniej znajomości na boku. Nie przeszkodziło to również, rzecz godna uwagi, Lawrence'owi napisać w trakcie swych krótkich pobytów w Meksyku The Plumed Serpent, a w Australii Kangaroo. Najwidoczniej walka i godzenie się z Friedą służyły jego twórczości.

W sierpniu się rozstali. Frieda tęskniła do dzieci, a Lawrence cierpł na samą myśl powrotu do Anglii. Tytułem próby zdecydowali, że on uda się do Kalifornii, a ona przyjedzie do niego w październiku. Ale pobyt w Anglii bardzo jej odpowiadał, mimo że dzieci były już dorosłe i niezależne i mimo przeświadczenia, że jest odpowiedzialna za los Lawrence'a. Anglia w czasie pokoju okazała się znacznie gościnniejsza niż podczas wojny, zaczęła więc nalegać, aby to on przyjechał do niej. Minął październik, a ona nie wracała do Kalifornii. Wyjechał na krótko do Meksyku, ale tęsknota za towarzystwem Friedy w końcu wzięła górę nad niechęcią do Anglii, w grudniu więc wsiadł na statek płynący do Londynu. Czekała na niego w porcie. I znowu byli razem prawie przez trzy miesiące.

Książki Lawrence'a sprzedawały się w Anglii teraz znacznie lepiej i cieszyły się większym uznaniem krytyków i recenzentów, niemniej nie zdobyły takiego powodzenia, na jakie, jego zdaniem, zasługiwały. Ponownie powrócił do dawnej wydumanej koncepcji założenia w Nowym Meksyku wspólnoty Rananim. Tym razem starał się pozyskać dla tej idei grupę przyjaciół; on miał być czołowym guru. W drodze do Ameryki w marcu 1924 roku udało im się zdobyć jednego zwolennika w osobie Dorothy Brett, arystokratycznej głuchej malarki, posługującej się potężną uszną trąbką, zwaną toby. W Taos Lawrence nareszcie do woli cieszył się podziwem i rozkoszował miłością trzech rywalizujących ze sobą, ale niewątpliwie troskliwych kobiet. Jednakże po upływie tygodnia zapragnął znowu zmienić