Klementyna Hozier
i Winston Churchill

W czasie swego długiego życia Winston Churchill wygłosił sporo mądrych sentencji, które przeszły do historii. Miał również wiele do powiedzenia w kwestiach bardziej osobistych, nie wyłączając małżeńskich. "Nigdy nie kładź się spać z wściekłością w duszy". Oczywiście wyraził to bardziej wzniosłym, biblijnym stylem: "Niech nad waszym gniewem nie zachodzi słońce" (Ef. 4.26).

Klementyna i Winston mieli bardzo różne charaktery. On był człowiekiem stadnym, ona zaś preferowała mniej liczne towarzystwo. On był człowiekiem rozrzutnym - ona osobą przezorną. On był niezwykle wymagający - ona uległa. Obydwoje natomiast byli popędliwi. W latach trzydziestych przeżywali spore kłopoty finansowe związane z utrzymaniem na odpowiednim poziomie eleganckiej wiejskiej rezydencji w Chartwell, do czego wygodnicki Winston przywiązywał dużą wagę. Jego beztroskie podejście do kosztów modernizacji i zaległe płatności dręczyły szkockie, prozaiczne sumienie Klementyny i do tego stopnia wyprowadzały ją z równowagi, że pewnego razu z całą siłą rzuciła w niego talerzem ze szpinakiem, na szczęście niecelnie. Zgoda nastąpiła szybko, ale na przyszłość Klementyna postanowiła przedstawiać swoje argumenty na piśmie. (Miała zdecydowanie rację co do Chartwell; pod koniec lat trzydziestych Winston, żyjący głównie z pióra, był już o włos od jej sprzedania.)

Sprzeczki między nimi ciągnęły się prawie do roku 1954, kiedy on jako premier drugiej kadencji miał już prawie osiemdziesiąt lat, a ona blisko siedemdziesiąt. Pojednanie następowało zwykle przed zapadnięciem nocy. Zdarzało się jednak czasami, że nie dochodzili do zgody o tej porze. W biografii o matce córka cytuje znaleziony w rodzicielskich papierach liścik Winstona do Klementyny pisany po jednej z wieczornych kłótni z myślą, aby ta znalazła go nazajutrz rano po przebudzeniu. "Najukochańsza - pisał - jest mi niewymownie przykro, że zachowałem się tak niegrzecznie przy kolacji".

Tak jak w tym przypadku, pożywką dla ich miłości było słowo pisane przez wszystkie lata małżeństwa. Powiedzmy raczej: lata rozłąki, ponieważ żelazne wymogi jego zawrotnej kariery zmuszały do niej często, z czego oboje byli niezadowoleni. Okresy rozstań osładzali sobie listami słanymi w przeciwnych kierunkach, przepełnionymi miłością i tęsknotą. Czasami nawet słowa pisane do kogoś innego świadczyły o ich uczuciu; na przykład we wrześniu 1908 roku z Europy, gdzie spędzali swój okres miodowy, Winston swoim charakterystycznym kwiecistym stylem donosił matce: "Próżnujemy tylko i kochamy się, co jest zajęciem dobrym i poważnym, mającym w dziejach ludzkości wiele szacownych precedensów".

W dwa lata potem Klementyna przeżyła krótki okres zazdrości o Violet Asquith, młodą córkę premiera, odznaczającą się błyskotliwą inteligencją oraz wieloma innymi wdziękami. Winston od czasu do czasu spotykał ją na Downing Street 10. Młoda żona musiała zdradzić się z tym uczuciem przed Winstonem przypadkowo lub rozmyślnie, ponieważ zachował się liścik, w którym w najczulszych słowach zapewniał ją o swej wierności. Jej podejrzenia zmartwiły go i przygnębiły, aczkolwiek rozumiał, że - jak pisał - "wynikają z wielkiej miłości, jaką do mnie żywisz... Powinnaś mieć do mnie zaufanie, ponieważ nie kocham i nigdy nie będę kochał innej kobiety na świecie z wyjątkiem Ciebie i moim głównym pragnieniem jest związywać się z Tobą tydzień po tygodniu coraz mocniejszymi i coraz głębszymi więzami". W korespondencji ona była jego "Kotkiem", a on jej "Mopsikiem", czasami później jej "Świnką" (zamiast podpisów często były odpowiednie rysuneczki). W jednym z listów ona obiecała być dla niego miła "zwłaszcza jeśli pogładzisz mój jedwabisty ogonek..."

W jedenastą rocznicę ślubu, we wrześniu 1919 roku, w ostatnich tygodniach I wojny światowej, pisał do niej z Francji o "wielkim szczęściu, jakie spotkało go tego dnia", i składał hołd ich stale zacieśniającym się więzom głębokiego uczucia. "Nigdy nie będę w stanie wyrazić mej wdzięczności dla Ciebie za to, co dla mnie zrobiłaś, za wszystko, czym dla mnie jesteś". W odpowiedzi pisała: "Cieszy mnie świadomość, że jestem Ci pociechą w Twoim burzliwym życiu. Mój Kochany, ty również stałeś się dla mnie szczęśliwym losem. Z wąskiej ustronnej uliczki mej egzystencji wprowadziłeś mnie na szeroką, kolorową autostradę świata pełnego zmagań i walki". Ale w tym barwnym, wypełnionym nieustanną walką świecie jej "słodka miłość i przyjaźń" - jak to określił - stanowiła przystań, do której zawsze tęsknił i do której nieodmiennie wracał. "Bardzo za tobą tęsknię - pisał do niej podczas słynnej konferencji w Jałcie w 1945 roku. - Czuję się samotny wśród tego tłumu".

Walka na szerokiej drodze życia Churchillów była wyczerpująca i trudna. Żywotność Klementyny miała też swoje