Prawnie i formalnie wszystko było, jak być powinno, ale kiedy Napoleon III złożył wizytę w 1855 roku w Londynie, to Albert prowadził z nim i innymi osobistościami urzędowe rozmowy, podczas gdy Wiktoria ucinała sobie w salonie przyjemną pogawędkę z cesarzową Eugenią; wtedy bardziej jeszcze niż obecnie polityka była domeną mężczyzn.

Wiktoria należała do kobiet, dla których mężczyzna jest niezbędny. Przez trzy lata po wstąpieniu na tron tę potrzebę zaspokajał lord Melbourne, który służył jej mądrymi radami zarówno w sprawach politycznych, jak i osobistych, dzielił się obserwacjami, opowiadał anegdoty i pikantne ploteczki. Lecz w sierpniowych wyborach 1841 roku on i jego partia wigów ponieśli porażkę i musieli oddać władzę opozycji ku wielkiemu rozczarowaniu i żalowi Wiktorii. Aczkolwiek ona i Melbourne po tym bolesnym fakcie nadal utrzymywali korespondencyjny kontakt, królowej bardzo brakowało jego ojcowskiej obecności i cennych rad. Po odejściu lorda zwiększyła się jej zależność od Alberta, a także - co szczególnie interesujące - od jego nauczyciela, Stockmara, który stał się teraz niezbędną osobą na dworze. Książę okazał się nieoceniony w okresie przejściowym; jego wysiłkom należy zawdzięczać przyjazne stosunki z sir Robertem Pe-elem, nowym i niezbyt życzliwie nastawionym torysowskim premierem, do którego Wiktoria żywiła trwałą niechęć. Dzięki Albertowi przedzierzgnęły się one w końcu w całkiem serdeczny, oparty na zaufaniu układ z koroną. (Albertowi przypisuje się również zasługę umocnienia brytyjskiej monarchii przez usytuowanie jej ponad partiami.) Wiktoria jako królowa częściej musiała iść na kompromisy niż dawniej jako księżniczka. Albert, który prawie od urodzenia dokonywał trudnych wyborów, z powodzeniem uczył ją stawiania czoła wyzwaniom, jakie przynosi skomplikowana, codzienna rzeczywistość.

W jednej ważnej dziedzinie nie bardzo mu się to udawało. Wiktoria nie chciała rodzić dzieci. Jej ciąże i porody nie były specjalnie ciężkie i bolesne, ale ona nie przepadała za dziećmi. Szczególnie denerwowały ją niemowlęta, małe i nieznośne istoty. Była przecież królową i do jej obowiązków należało rządzenie krajem, a nie zaludnianie go. Jednakże Albert, który tylko żonę darzył gorącym uczuciem, zmuszał ją do nieustannego rodzenia, sam natomiast oddawał się pracy dla państwa. Chociaż mu się nie opierała (przepadała za tym, co określała jako "zabawę w łóżku"), to jednak skłonność Alberta do narażania jej na niewygody i kłopoty związane z prokreacją zawsze stanowiły między nimi kość niezgody. Nawet niezwykła troskliwość, jaką okazywał jej w okresie ciąży, nie była w stanie zmniejszyć jej niezadowolenia.

Wraz z odejściem Melbourne'a i odesłaniem na emeryturę byłej guwernantki we wrześniu 1842 roku Wiktoria jakby wyrzekła się berła, jeśli nie korony, na rzecz Alberta. Stworzyło to pewien problem polityczny i rządowy, ponieważ ani Albert, ani Stockmar jeszcze dobrze się nie orientowali w zasadach funkcjonowania brytyjskiej koncepcji monarchii konstytucyjnej. Obydwaj przywiązywali nadmierne znaczenie do formalnych not. Ich często apodyktyczne zalecenia stanowiły źródło stałej irytacji nawet tych przedstawicieli górnych sfer brytyjskiej biurokracji, którzy byli do nich przychylnie nastawieni. Należy tu dodać, że wielokrotnie reprezentowały klarowne i obiektywne stanowisko.

Rząd wyszedłby na tym znacznie lepiej, gdyby uważniej słuchał śmiałych rad księcia. Lord Palmerson jako minister spraw zagranicznych w latach 1846 - 1851 bezustannie opierał się próbom Alberta usiłującego stonować agresywną politykę zagraniczną. Jednak jako premier po 1855, kiedy się okazało, że Albert bez żadnych wątpliwości przyczynił się do sukcesu Wielkiej Międzynarodowej Wystawy w roku 1851 oraz do przyjęcia właściwego stanowiska przez Wielką Brytanię w wojnie krymskiej w latach 1853 - 1856, dzielny stary gentleman przyłączył się do wzrastającej liczby polityków i mężów stanu, którzy teraz chętnie szukali rady i pomocy księcia w administrowaniu krajem. Wiktoria nie ukrywała satysfakcji z powodu popularności i wpływu małżonka, aczkolwiek z drugiej strony martwiło ją, że nadmiar obowiązków i nerwowe napięcie źle wpływa na jego organizm. Niezbyt odporny Albert, po ukończeniu pięćdziesięciu lat, zaczął podupadać na zdrowiu. Rewolucyjne zamieszki na kontynencie, żałosna sytuacja przemysłowej klasy robotniczej Anglii, jadowite uwagi kierowane przez niektórych przedstawicieli konserwatywnego odłamu angielskiej arystokracji pod adresem "tego niemieckiego faceta", antagonizm i złośliwość prasy, zabójcza nuda związana z pełnieniem koniecznych towarzyskich i społecznych funkcji, a teraz na dodatek odpowiedzialne obowiązki w rządzie - zbierały swoje żniwo.

Pod koniec dekady Wiktoria czuła już początek końca. Albert ożywiał się jedynie podczas rzadkich we dwójkę urlopów w Szkocji, w zamku Balmoral, gdzie cieszył się umiłowaną przez siebie przyrodą, szumiącymi lasami, krajobrazem górskich jezior i strumieni. Po powrocie do Londynu widziała, jak opuszcza go energia, jak oczy tracą blask, a niewidzialny ciężar przygina