Wiersz miłosny Jacka Bierezina pod tytułem Z Tobą bez Ciebie

Z Tobą bez Ciebie

Paryż, Paryż bez Ciebie

jest tylko jeszcze jednym, smutnym,

wyludnionym, wschodnioeuropejskim miastem,

jak Wieluń, Warszawa czy Władywostok.

To nie będzie wiersz, to list,

wyznanie, wyzwanie, wołanie, włóczęga,

walka, wyjście na ring —

jednym słowem wszystko na "w";

jak Weda, jak wielkość, jak wielki brak,

jak vestibulum vaginae, woda, wino, wódka

i wygnanie z kolejnej ojczyzny

wykolejeńców wtopionych w widnokrąg,

w wielki pejzaż, wschód i zachód

tego miasta wytatuowanego na skórze

(na imię zawsze będziesz miała Wschód),

jak wyścig z czasem, jak wola

wygranej, a nie ma wrogów

wartych...

 

Jak wyjść z Ciebie: opuścić jakieś miejsce,

zwykle udając się dokądś, w jakimś celu.

Wyjść z domu. Wyjść na spacer. Wyjść po zakupy.

Wyjść do miasta. Wyjść naprzeciw kogoś.

Wyjść na wolność i widzieć Ciebie.

I nie móc wyjść z podziwu, z osłupienia,

ze zdumienia, nie móc się nadziwić

Twojej miłości. Twojej skórze, włosom,

rzęsom, oczom, piersiom, udom, zapachowi

podróży do Ciebie i w Ciebie.

I coś wychodzi na jaw, na światło dzienne,

przestaje być tajemnicą, staje się znane,

zostaje ujawnione, wychodzi obronną ręką,

krzykiem, bez szwanku, bez skazy, piękne

jak Twoja bliskość i Twoje oddalenie.

Jak wyjść z Ciebie, zacząć grę, rozgrywkę,

kładąc najważniejszą kartę; wyjść w damę karo,

 

wziąć początek, wywieść się skądś,

robić dla Ciebie wszystko, ale

żebyś nie była wszystkim.

I jak wyjść z Ciebie nie wychodząc nigdy,

być zawsze w Tobie i zawsze odchodzić.

Paryż, sierpień 1989