Kurant
Jakub Teodor Trembecki
Cóż więcej żądasz, me kochanie?
Wszak widzą oczy twoje
Jak w zwierciadle myśli moje.
I nikt w sercu mym nie pozostanie,
Sama w nim będziesz królować,
Mą wolą jak swą kierować.
To mię jednak, wiedz, ciężko boli,
Że cię skrycie kochać muszę.
Wskroś przeraża ten ból duszę,
Skąd wszystek jestem jak w niewoli:
Bo nie masz większej ciężkości
Nad ogień skrytej miłości.
Jest to jak postrzał jadowity;
Jest to stancyja na lodzie;
Jest to jedno żądło w miodzie
I arszennik w cukrze skryty,
Który słodkim jadem truje,
Tym zły, że go człek nie czuje.
Kres myślom swoim zamierz stały,
Niech wprzód z oczu nie wyczyta
Nikt tego, o co się pyta.
Chód twój racz ku mnie mieć wspaniały,
Kartek nie pisz bez przyczyny;
Moje szły w popiół, w perzyny.
Nie chwal się ani też gań w mowie.
Nie wzdychaj na imię moje.
W tym też miej regułę swoję,
Że gdy mię możesz przestrzec w słowie,
Nie pisz, bo to kartki mają:
Inszym się rade dostają.
Acz ci ta skrytość serce pali,
Przecie się kochajmy w sobie;
Moja wszystka rozkosz w tobie.
Choćby ludzie nawet gadali,
Miłość niech trwa przedsięwzięta;
Cień cnoty — zazdrość przeklęta.