Ja w tobie
Jalu Kurek
Kiedy mnie zewsząd szczelne ogarnie milczenie,
kiedy w atramentową, gęstą wpłynę ciemność,
może się wtedy właśnie w cichy szept przemienię,
wejdę w ciebie jak oddech. I znów będziesz ze mną.
Jak gdybym nagle znalazł się w nie swoim domu,
nie przyległy do czasów, za wczesny, za późny,
sługa prawdy, co służyć nie pragnął nikomu,
głos w jubilerni naraz ostrzący i w kuźni.
Idź prosto naprzód, który przemawiasz mym głosem.
Nie drżyj. Rozświetlaj serce, myśl nikczemną deptaj.
Pij ze mnie moc, jak słońce pije z kwiatów rosę.
Całe życie krzyczałem, bym w tobie mógł szeptać.
Wdychasz mnie i wydychasz z powietrzem, pamiętaj.
Twój ból jest moim bólem. Jaki świat jest mały!
Szept mój, obiegłszy noc od traw do firmamentu,
z powrotem wpływa do warg, które go wydały.