Wiersz miłosny Jana Brzechwy pod tytułem Szczęście

Szczęście

Ze snu wyłaniam się jak pijany

Od radosnego twego pobliża

I witam ciebie, znów zakochany,

Spojrzeniem tkliwszym od znaku krzyża.

 

Ciągle tak samo i wciąż jak dawniej,

Ciągle tak samo i wciąż na nowo

Tacy bezbronni, tacy zabawni

Śpiewamy jedno wesołe słowo.

 

Gramy w zielone, gramy i w śnieżne,

Wiosna i zima nam ręce splata,

Chwile rozbieżne, chwile pobieżne

Przynoszą nowe, bezpieczne lata.

 

Coś ty za jedna? Jak ci na imię

I skąd się wzięłaś na naszym świecie?

Dwie bose stopy drżą na kilimie;

Stopy kochane, dokąd idziecie?

 

Coś ty za jedna? Kto ciebie stworzył?

I kto cię całą sercem ogarnie?

Duszo pachnąca, fiołku boży,

Rozkwitający w mojej cieplarni!

 

Coraz nam słodziej, coraz nam młodziej,

Radość spełniona uśmiechem wskrześnie;

Dzień nas oszukał, dzień już odchodzi

I ty ode mnie odejdziesz we śnie.

 

Wieczór spojrzenia maluje sepią,

Szczęście przybliża się mimo woli,

Święci niebiescy nam garnki lepią

I od przybytku aż głowa boli.