Wiersz miłosny Jana Kasprowicza pod tytułem Salome

Salome

(fragment)

(...)

O przyjdź!...

Salome, kłęby włosów rozwiawszy miedziane,

niby wieków pożaru krwawiące się łuny,

w złocistej harfy uderzyła struny

i śpiewa...

O przyjdź!...

O przyjdź, proroku blady!

Ogień żywy obleje twe liliowe skronie,

ogień żywy na licuć przygasłym zapłonie

od mych gorących warg!

Salome, białolistny kwiat Herodiady,

zerwany ręką Crzechu z świadomości drzewa,

w pożarne wieków łuny rzuca pieśń swą krwawą,

swą nieskończoną pieśń —

i woła cię, proroku! Przyjdź!...

W królewskiej komnacie

kazałam służebnicom rozesłać kobierce,

utkane z miękkiej wełny owiec z Galaadu;

majestat ciężkich kotar otula me łoże,

moje łabędzie puchy!...

Ach! jak się trwożę!

Jak lęka się ma dusza, aby promyk złoty

nie przedarł się zuchwale do mojej tęsknoty!

By jakiś listek mirtowy,

gdy wiatr z kryjówek gaju ciche szumy płoszy,

nie zadrżał, posłyszawszy stłumione rozmowy

naszej mdlejącej rozkoszy...

Nie wejdzie nikt prócz ciszy w ten przybytek głuchy,

prócz ciszy i prócz żaru mojego pragnienia,

co mi rozdźwięcza serce,

że śpiewa pieśń, idącą w wieków majestacie

przez świat, ogromny świat —

tę nieskończoną pieśń:

O przyjdź, proroku, przyjdź!...

(...)

Ach! złocę się w słonecznym, błękitnym przestworzu

i czekam na winnicach engaddyjskiej ziemi,

aż przyjdzie pragnący On,

aż przyjdzie żniwiarz wybrany

i niecierpliwą dłoń

wzniesie po ten owoc złoty...

Ach! przyjdź!...

Na oceany

niewyczerpanych żądz

rzuć swoich żagli płótna

i płyń!...

Ach! przyjdź!...

Czekam na ciebie smutna...

Ach! przyjdź!...

Czekam na ciebie wesoła, radosna

onym pragnieniem, co się spełnić ma

jako ta kwieciem pękająca wiosna!

Ach! przyjdź!

Powieki mi się kładły na przepastne głębie

moich senliwych ócz,

gdy gdzieś, na dnie ich, wielkim jak za krańcem świata

nieogarnięta oceanów toń,

kąpały się obrazy, rozkoszne jak woń

płynąca z Raju, gdzie — brat zabił brata!...

A byłyć w swej rozkoszy zabójcze jak śmierć,

co na tę misę rzeźbioną

rzuciła mi w swym szale lubieżnym twą skroń,

owitą w włosów krucz,

ociekających krwią...

Ach! przyjdź!...