Manon
Jan Lechoń
Wśród burz, co już szaleją i co grożą z dali,
Kiedy wszystkie się siły rozprzęgły w naturze,
Ocalić można wszystko, jeśli się ocali
To co nas robi ludźmi: nasze własne burze.
Więc patrzaj nieulękły, jak czyha zatrata
Na tle miast wspaniałych i świat cały płonie,
I nie łam rąk, gdy widzisz, że się łączą dłonie
I usta, niepamiętne ginącego świata.
Czy słyszysz? Gdy w gruz pada, co wznosiły wieki,
W Weronie pod bombami w ogromnym płomieniu
Do Julii Capuletti Romeo Montecchi
Wśród nocy, utęskniony, woła po imieniu.
Szimeno! Której szarfa bohaterów wieńczy,
Jak nic cię nie zmieniły te wojny wciąż krwawsze!
O Fedro, Mario Stuart, o Beatrix Cenci!
Wśród świata, co się pali, cierpicie jak zawsze.
Więc ty na nic nieczuła, zawsze nieostrożna,
Manon, której się serce co chwila odmienia,
Spójrz na mnie ty, dla której jednego spojrzenia
Przebaczę, czego nigdy przebaczyć nie można!