Wiersz miłosny Jana Lemańskiego pod tytułem Polonez

Polonez

Jakaż jest najmilsza teza

W naszych win i kar nawale?

Tany, tany, bale, bale...

Więc zatańczmy poloneza.

 

Hej panowie, kto niestary!

Nim kar i win nawał minie,

Dalej, dalej ku dziewczynie,

Stajmy w pary, w pary, w pary!

 

Grają skrzypce, basy, flety,

Bębny, trąby i oboje.

Hej, za swoją łap dziewoję

I rób... i rób... piruety!

 

Kto za życiem życia szuka,

Znajdzie co? — złamany szeląg.

Kiep ten co się życia przeląkł,

Do kaduka, do kaduka!

 

Już nieboszczyk twierdzi Homer

(Niech mu ziemia będzie lekką):

Że szczęśliwszy jest daleko

Żywy pies, niż bóg, co pomerł.

 

Z poumarłych już nie wskrzesa,

Czyj raz trup przysypią proszkiem:

Zgnije, chociaż byłby bożkiem,

Z nazwą Ach... Ach... Achillesa.

 

Od frasunków serce wygój!

Śmiało stań na życia szaniec!

Patrz dziewczyna woła w taniec,

Tańcz więc, hasaj i podryguj!

 

W folijałach, w księgach szpera,

W ascetyzmach ślęczy, kiśnie,

A tymczasem czas mu zżera

Lica—róże, usta—wiśnie.

 

Nauczony ale starczy,

Na dziewczęta patrzy z dala.

Trala.. lala... trala... lala...

Choćby chciał, lecz sił nie starczy.

 

Ubił, ubił żądzom tamę

I tryb życia wiódł niewinny,

Aż mu inny, inny, inny,

Ukochaną porwał damę.

 

Hej więc, póki służy krasa,

Prze... hasuj, prze... hasuj życie,

I nie żałuj przy kobiecie...

Pięt nie żałuj, ni obcasa!

 

Chwytaj, co ci dola winna!

I w tan, i w tan stań miłośnie.

Dam nie żałuj: patrz, jak rośnie

Coraz inna, inna, inna!