Wiersz miłosny Jana Rostworowskiego pod tytułem Posiniały chude stopy marca

Posiniały chude stopy marca

Posiniały chude stopy marca,

woda w żyłach, złamany goleń...

 

ci dwaj znowu usiedli do warcab,

otworzyli czarne parasole:

 

o dziurawe czajniki,

 

o nie czytane listy,

 

o spotkanie nikogo z nikim,

 

o talent bez artysty.

 

Jeszcze dzień — bez tamtej ulicy,

jedna noc — pomylona busola,

a przysiądę się do szachownicy

— mowa będzie o trzech parasolach.

 

Lubisz marzec? Zdejm marzec z krzyża.

Takie proste, że aż nie do wiary.

 

Dasz mi dłoń — pojedziemy do Paryża.

 

Dasz mi usta — machnę ręką na Paryż!