Wiersz miłosny Jerzego Lucjana Woźniaka pod tytułem Klinga

Klinga

drzemała we mnie

rozbłysnęła gdy tamten człowiek

przejechany przez tramwaj

leżał wśród tłumu na trenie krwi

 

jeszcze bardziej przybliżyła się

gdy smakowałem życie

rozpatrując w skupieniu

cień i światło

— teraz rani powietrze

 

zimna

lekko oparta o moją szyję

od strony tętnicy

zmusza mnie do myślenia o przemijaniu

— wiatr ją śpiewa niespokojnie

 

w miarę upływu czasu

nasyca się złożoną wibracją

tężeje — rośnie

błyska nagą stalą

— wyraźnie chce napoić się krwią