Wiersz miłosny Johanna Wolfgang Goethego pod tytułem Z "Elegii rzymskich"

Z "Elegii rzymskich"

Otom teraz radośnie na ziemi klasycznej wzruszony,

Dobitniej przemawia do mnie dawny i nowy czas.

Tu za przyjazną poradą kartkuję odwieczne teksty

Ręką nieutrudzoną, z nową rozkoszą co dnia.

Nocą wszakże mnie Amor skłania ku innym zajęciom,

I wiedzy choć cząstkę jedynie, to szczęścia zyskuję za dwóch.

Przecie nie próżna nauka: kiedy uroczych piersi

Badam zaokrąglenia, ku biodrom gdy schodzi dłoń —

Wówczas i marmur mi bliższy: dumam i porównuję,

Widząca ręka odczuwa, dostrzega czujący wzrok.

A jeśli kochanka zagrabi mi parę godzin południa,

Da mi w zamian północy nieobliczalny czas.

Nie zawsze przecie całusy, bywa rozsądna rozmowa;

Leżę i przemyśliwam, gdy miłą ogarnia sen.

Bywało już, żem poezje układał w jej czułych objęciach

I miarę sześciostopową lekko palcami ma dłoń

Na plecach jej wybijała. Zaś kiedy zdrzemnęła się słodko,

Oddech jej rozpłomieniał do samej głębi mą pierś.

Amor tymczasem lampę przygasza myśląc o chwilach,

Kiedy tę samą przysługę triumwirom oddawał swym.

Przełożył Witold Wirpsza