Wiersz miłosny Johannesa R. Bechera pod tytułem O zmroku

O zmroku

O siódmej wieczór dnia już mało.

"I co nam z lata pozostało?"

Pytam i mówię: zaświeć już.

Po ciemku ciągle brzmią pytania

Albo milczenia lub płakania

Ciemność nam nie odkrywa prawd.

 

Gdzie były smutki, gdzie radości

Rozpoznasz tylko przy światłości.

Światła! Bo tylko tam gdzie blask

Dobro odróżnia się od złego,

Niesprawiedliwe od prawego,

I od nicości morze gwiazd.

 

Muszę mieć światło, by nie błądzić

By z wiru świata się wytrącić.

Pełnego sądu nie da zmrok.

Bo z cienia idzie niespełnienie

A w świetle muszę mieć spojrzenie

Na ruch mówiących słowa warg.

 

Trzeba spoglądać też na dłonie,

Choć mówią usta — w końcu one

Błagają "nie" lub pięścią "tak"

Mówią, gdy słowa już wygasną,

Rozchylą się otwarcie, jasno,

Albo się kurczą w niemy znak.

 

Ciemność nas zawsze trzyma w szachu.

Jasność wyzwala z trosk i strachu.

O ty, w ciemności światło gwiazd,

Wysoko wznosisz się nade mną,

Widzę twój blask przez moje ciemno,

Przez ciebie znajdę własną jaźń.

 

O siódmej wieczór dnia już mało.

I co nam w życiu pozostało?

W ciemności ślepnie szereg lustr.

Zaświeć! Blask lampy trzeba witać,

Bo wiele luster trzeba spytać,

Nim się zwierciadłem staniem prawd.

Przełożył
Jarosław Iwaszkiewicz