Wiersz miłosny Johna Berrymana pod tytułem W ten niedzielny poranek, gdy do ludzkiej rany

W ten niedzielny poranek, gdy do ludzkiej rany

W ten niedzielny poranek, gdy do ludzkiej rany

Świt-celebrant przykładał opatrunek hostii

I wina, nas wzajemny okład dwu nagości

Leczył; ornatów brakło, lecz rozświergotani

Przyjaciele Franciszka w nawie pod sosnami

Fruwali, syci słońca, anielscy w czystości

Przelotów przez schron, który gałęzie nam wzniosły,

Nam w pościeli, w tym morzu, gdzie wspólnie konamy.

 

"Śmierć — matką piękna". Kiedy drżą z rozkoszy liście,

Żaden nie złamie ładu — konamy, by zdrowieć...

Senność sytych serc, przedtem pustych tyle lat.

A jeśli to zdrowienie trwa krótko jak życie,

Dzwon na jutrznię w żałobnym znajduje odpowiedź?...

Pomiędzy pniami sosen nasza siostra, wiatr.

Przełożył
Stanisław Barańczak