Wiersz miłosny Johna Donnego pod tytułem Gdy ignorantką byłaś co do spraw natury

Gdy ignorantką byłaś co do spraw natury

(Elegia VII)

Gdy ignorantką byłaś co do spraw natury,

Uczyłem cię miłości — sofistyki, w której

Dziś celujesz, choć zrazu nie miałaś pojęcia

O mistycznym języku spojrzeń lub dotknięcia

Dłoni; nie dostrzegałaś, jak bardzo inaczej

Brzmią prawdziwe i sztuczne westchnienia rozpaczy;

Nie umiałaś wyczytać z wody, co z ócz płynie,

Czy gorączka jest groźna, czy też wkrótce minie.

Jeszczem cię nie nauczył wtedy alfabetu

Kwiatów, tajemnej mowy każdego bukietu,

Który umie znaczenia nieme i niemałe

Przekazywać w sekrecie. Wspomnij lata całe,

Kiedy konkurentowi mówiłaś każdemu:

"Tak — jeśli mama nie ma nic przeciwko temu";

Kiedy ze sztuk miłosnych umysł twój jedynie

Gry dziecinne pojmował, w których się dziewczynie

Wróży męża; i kiedy w godzinnej rozmowie

Ledwie jedną odpowiedź — koślawe przysłowie

I parę zdań urwanych — bąkałaś z mozołem.

O, nie możesz być cudza: ja przecież cię wziąłem

Jak działkę, wykrojoną z gminnej łąki świata

Dla mej uprawy; mnie się należy zapłata,

Mnie, który miłosnymi zabiegi sam jeden

Przekształciłem ogródek ów w rozkoszny Eden.

Moim dziełem jest wdzięk twój, słodycz i prostota;

Sadziłem w tobie drzewo wiedzy i żywota —

A kto inny kosztować miałby owoc? Czyli

Mam kuć puchar ze złota, by inni zeń pili?

Grzać wosk na cudzą pieczęć? poskramiać źrebaka,

Aby ujeżdżonego odstąpić rumaka?

Przełożył
Stanisław Barańczak