Wiersz miłosny Johna Donnego pod tytułem Gorączka

Gorączka

O, nie umieraj, bo takiej odrazy

Do wszystkich kobiet nabiorę, o miła,

Że nawet ciebie przeklnę, ile razy

Przypomnę, żeś i ty jedną z nich była.

 

Lecz przecież umrzeć — wiem — nie jesteś w stanie:

Po naszej śmierci świat przecie nie ginie,

Jeśli zaś ciebie w tym świecie nie stanie,

Wraz z twym oddechem i on się rozpłynie.

 

Lub, jako dusza świata, znikniesz w niebie,

A świat zostanie jak zewłok: i wszędzie

Największa piękność — tylko widmem ciebie,

Mąż najzacniejszy — tylko czerwiem będzie.

 

Filozofowie, pogrążeni w sporze

O to, jak zginąć ma ten świat: azali

Nikt z was nie dociekł, że gorączka może

Być owym ogniem, który świat nasz spali?

 

Lecz niepodobna, byś musiała wiele

Jeszcze tak cierpieć i marnieć tak dłużej:

Brak ci zepsucia owego, co w ciele

Silnej gorączce jako opał służy.

 

Te fale żaru są to meteory,

Których materia wnet spłonie ze szczętem —

Za to urody twej zgodne splendory

Czystym, niezmiennym błyszczą firmamentem.

 

Lecz choć gorączka nie jest w stanie władać

Tobą bez końca, rozumiem ją przecie:

Bo i ja wolę godzinę posiadać

Ciebie, niż wiecznie — wszystko inne w świecie.

Przełożył
Stanisław Barańczak