Wiersz miłosny Johna Donnego pod tytułem Waleta, żalu zabraniająca

Waleta, żalu zabraniająca

Jak starzec, co łagodnie kona,

Duszy swej "W drogę!" mówiąc z cicha,

A w krąg rodzina zasępiona

Nie wie, czy zmarł, czy wciąż oddycha —

 

Tak my rozłączmy się łagodnie,

Bez burzy westchnień, łez powodzi:

Popełnia profanacji zbrodnię,

Kto tak miłości swej dowodzi.

 

Trzęsienie ziemi budzi szczery

Strach i w perzynę kraj obraca,

Lecz kiedy niebios zadrżą sfery,

Nie czyni szkód ich wielka praca.

 

Kto kocha jak przyziemny sknera,

Ciałem, nie duszą — temu biada:

Rozłąka wszystko mu odbiera,

Co się na jego miłość składa.

 

Lecz my, miłości tak wspaniale

Pewni, że już nie wiemy sami,

Czym jest — my nie musimy wcale

Stykać się dłońmi czy wargami.

 

Dwie dusze jedną są istotą,

Więc w czas rozłąki się nie zmienią:

Jak wyklepane w drucik złoto,

Nie przerwą się, lecz rozprzestrzenią.

 

Są dwie, lecz dwie tak jak ramiona

Cyrkla podwójne; twoja dusza,

Jak igła unieruchomiona,

Jednak wraz z moją się porusza.

 

I — chociaż w centrum pozostała —

Gdy ramię w koło się obraca,

W ślad za nim się wychyla cała,

Prostuje się, gdy ramię wraca.

 

Taka bądź, choć nam nie po myśli

To, że odległym błądzę kołem:

Stałość twa obieg mój uściśli

I każe skończyć, gdzie zacząłem.

Przełożył
Stanisław Barańczak