Wiersz miłosny Juliana Przybosia pod tytułem Jedna noc
Jedna noc
Julian Przyboś
Ten dzień nie kończył się i dłużył, nieruchomo wisząc,
aż promienniej,
strzeliściej się rozwiał!
Zmrok gwałtowniej pierwsze gwiazdy wyrajał!
Świtała zorza nocy: twoja głowa.
Za oknem, rozpachnionym napęczniałą, parną ziemią,
liściastym, obłokowym szumem świat ościenny
przepłynął —
pokój głębią, jak burza ulewą, odelgnął!
Rzut twych w mroku zapalonych ramion
z sukni twoją nagłą nagość
wypłomienił!
W rozłęk biódr, w wilgną różę, rozpękłą od zewnątrz,
moim pędem, nabrzmiałym i tkliwym, do dna twego ciała,
do dreszczu wynikłego z nas, jak piorun z chwili,
zwarciej, głębiej, potężniej,
tkliwiej,
do zachwytu tchu!... Gdy spadła
ta
jedna noc więcej tysiąc!