Wiersz miłosny Juliusza Słowackiego pod tytułem Rozłączenie

Rozłączenie

Rozłączeni — lecz jedno o drugim pamięta;

Pomiędzy nami lata biały gołąb smutku

I nosi ciągłe wieści. — Wiem, kiedy w ogródku,

Wiem, kiedy płaczesz w cichej komnacie zamknięta.

 

Wiem, o jakiej godzinie wraca bólu fala,

Wiem, jaka ci rozmowa ludzi łzę wyciska.

Tyś mi widna jak gwiazda, co się tam zapala

I łzą różową leje, i skrą siną błyska.

 

A choć mi teraz ciebie oczyma nie dostać,

Znając twój dom — i drzewa ogrodu i kwiaty,

Wiem, gdzie malować myślą twe oczy i postać,

Między jakimi drzewy szukać białej szaty.

 

Ale ty próżno będziesz krajobrazy tworzyć,

Osrebrzać je książycem — i promienić świtem.

Nie wiesz, że trzeba niebo zwalić, i położyć

Pod oknami, i nazwać jeziora błękitem.

 

Potem jezioro z niebem dzielić na połowę

W dzień zasłoną gór jasnych, w nocy skał szafirem;

Nie wiesz, jak włosem deszczu skałom wieńczyć głowę,

Jak je widzieć w księżycu odkreślone kirem.

 

Nie wiesz, nad jaką górą wschodzi ta perełka,

Którąm wybrał dla ciebie za gwiazdeczkę stróża.

Nie wiesz, że gdzieś daleko, aż u gór podnóża,

Za jeziorem — dojrzałem dwa z okien światełka.

 

Przywykłem do nich — kocham te gwiazdy jeziora,

Ciemne mgłą oddalenia, od gwiazd nieba krwawsze.

Dziś je widzę, widziałem zapalone wczora,

Zawsze mi świecą — smutno i blado — lecz zawsze...

 

A ty — wiecznie zagasłaś nad biednym tułaczem;

Lecz choć się — nigdy — nigdzie połączyć nie mamy,

Zamilkniemy na chwilę i znów się wołamy

Jak dwa smutne słowiki, co się wabią płaczem.

Nad jeziorem Leman, d. 20 lipca 1835 r.