Wiersz miłosny Kazimierza Wierzyńskiego pod tytułem Pani z rajerem

Pani z rajerem

Jest tylko rajer na twym kapeluszu

 

1

 

Widziałem ciebie znowu, moja miła,

Wysoka, ze wszystkich wybrana!

To nie to tylko, żebyś mi się śniła!

To było! Dziś! Naprawdę! O dziesiątej z rana,

Jakby pierwszy raz.

 

Nie wiem, co robić z sobą, kiedy cię zobaczę,

Już dalej nie umiem się bronić!

Ja ci to wszystko kiedyś wytłumaczę,

Pozwól mi się ukłonić.

 

Jak dziwnie się nazywasz: po prostu Helena!

I ty chodzisz, jak inni, po tych samych ulicach,

W bucikach, w kapeluszu, w żakiecie,

A nikt się nie dziwi i nikt nie domyśla,

Że ty jesteś jedna na świecie.

 

Każdy gdzieś idzie i dokądś się śpieszy

To samo miasto, domy, powietrze,

I tylko, gdy ja cię zobaczę,

Świat cały we mnie się cieszy

I jest, jak rajer twój biały na wietrze.

 

Tego ci nigdy nie wytłumaczę.

 

2

 

Rozsypało się wszystko w kosmykach twych włosów,

Rozwiało, poleciało za tobą!

Sto wołających głosów

Wpadło w krtań:

Zatrzymaj się, stań!

I wszystko rozpłynęło się w twoim widoku,

W twej falującej dorożce,

W obłoku.

 

Rajer twój chwiał się w górze,

Puszysty nad tobą roztaczał dym,

Płynęłaś w szalu,

Jak w chmurze,

Płynęłaś środkiem ulicy

W czarnym woalu,

Jak w tajemnicy.

 

I przepłynęłaś przeze mnie

Maleńkim kosmykiem widoku,

Przez moje oczy, nienapatrzona,

Przez zachwyt, który za tobą się wlókł,

Jak szarfa,

Jak szarfa rzucona,

U podniesionych, ślicznych twoich nóg.