Wiersz miłosny Leopolda Staffa pod tytułem Noc

Noc

Kojąca boleść poświaty miesięcznej

Pada na pola jak litość na smutki.

Żal cichy, własnej bezsilności wdzięczny,

W mgieł znieczulenie wnika na sen krótki.

 

Zroszone pole białej koniczyny

Słodko roztapia się w zapach wilgotny,

Jak się w chłód wspomnień zmienia żar godziny

Szczęścia, przeżytej dawno, niepowrotnej.

 

W znieruchomiałych brzóz srebrnych konarach

Ogłuchła cisza wije gniazda ciemne.

Po rozpłynionych błąka się bezmiarach

Serce jak oddal zgubione, nadziemne.

 

Patrzmy w niebiosa, duszo. A gdy spadnie

Gwiazda z błękitów, będziem śnić w obłędzie,

Że to ostatnia nadzieja gdzieś na dnie

Zgasła i nigdy mamić już nie będzie.