Listy Cypriana Kamila Norwida
do Marii Trembickiej

16 grudnia 1845. Berlin


(...) Wiem, że mało mogę być użytecznym, bo dwa są źródła
siły dzikiej - Umiejętność i Czucie, jeśli zaś pierwszej prawie
nie mam, drugich można nie cierpieć, a pogardzić jest rzeczą
przyzwoitą - cóż mi tedy zostaje?

Niech Pani nigdy nie potępia tej kobiecości swojej
(Weiblichkeit), która ma szersze nieco pole, niżeli wiele osób
sądzi. Niech Pani uczuć nie nie cierpi, bo sam Pan Bóg
przyjmuje je bez wstydu. Niech Pani o tem chce przekonać
dobrych swoich przyjaciół, jeżeli zdarzy się sposobność,
bo tak jest niezawodnie, że uczuciami pogardziwszy, musi jedno
pozostać, to uczucie - pogardy, z którego wysokości
na wszystkie inne się patrzyło. - Książki nie odebrałem,
ale mnie to nie dziwi, bo tak wiele drobnostek było
do pamiętania, pakowania etc., że, jak to zwykle
przy wyjeździe, można było zapomnieć. Zresztą, uczuciem
nie wzgardziwszy, mam jeszcze drogę nieczytelną modlenia się
za swoich i za siebie, co tyle, tyle już błędów popełniłem.

Jestem bardzo spokojny, zdrów etc.


Berlin, II. IV. 1846


(...) Śmiem sobie wyobrazić, że nie zasłużyłem na ukaranie
mię milczeniem blisko dwa miesiące już trwającem. Nie chcę
tego tłumaczyć niepowodzeniem lub słabością, bo mam
w Bogu nadzieję, ale przypuszczam, że nadeszła ta epoka
korespondencji, w której się trudno wziąć do pióra
po niepisaniu długiem (...).

(...) Pani mię znasz zanadto, żebym jej musiał przypominać
to położenie moje w Rzymie, w czasie którego, do Neapolu
pisząc, odniosłem się do Pani i pierwszy raz dobroć jej
przeczułem. Pani, mówię, znasz dobrze, jak byłem słaby
w całej mocy i podwójnem znaczeniu tego słowa. Pani znasz
moje listy, które podówczas byłem pisał - przeto nie sądzę,
żebym Ją obraził jakiem niespokojnem wyrażeniem w którym
z uprzednich listów moich. Ta wiara w przyjaźń Pani, którą
Pani mieć mi pozwoliłaś, mogła być ich powodem.

Wiem, że zbyt wielkiem może byłoby szczęściem na tej
ziemi, ażeby być zupełnie zrozumianym od ludzi, ale też tego
się spodziewa, że nie powiem - wymaga, od małej bardzo
liczby. Proszę mi więc odpisać, że Pani zdrowa jesteś
i nie więcej smutna jak dawniej - słowem, ażebym tylko
widział kopertę listu, znak, że przecie korespondencja nasza
niezupełnie przerwaną. Zresztą, co Pani się podoba i o kim
Pani się podoba - pozwalam sobie prosić o to, jak dobrej
siostry mojej, a mogę i powinienem, i mam wszelkie prawo -
jak kuzynki.

CK. Norwid


(...) Boleść, wiek, doświadczenie, nauczyły mię, iż przyjaźń
w moim i Pani wieku jest niepodobieństwem. Słowo Pani,
iż ode mnie tylko o mnie dowiadywać się można, dało mi raz
jeszcze zaufanie...

Powiem więc mało, bo praca, epoka, myśl, nauczyły mię
skąpstwa w mowie. Powiem - że od Pani wszystko zależy -
mogę już oddać tylko wszystko, co jest, niestety, mniej niż
mało - albo nic.

Ufam charakterowi Pani, iż w razie przeciwnym list ten
milczenie i płomień ognia strawi - i że odpowiedź
o tem będę mieć, bo bez tej nie mógłbym swobodnym być...

8 kwietnia 1856


Gdybym miał kiedykolwiek nową z kim znajomość robić
bezpośrednio, czego nie robię już od lat kilku - wtedy
powiedziałbym osobie takiej wielką prawdę następującą:
trzy są istoty, które nigdy mię nie raczyły opuścić, a przeto
w następującym porządku pojęć pierwszeństwo mieć muszą -
mogę więc tylko czwartem rozrządzać miejscem - 1-sza jest
religia, 2-ga jest sztuka, 3-cia jest przyjaźń p. Maryi Tr.

Te trzy rzeczy nie opuściły mię, i tak nie opuściły,
kiedy na drugim biegunie świata znajdowałem się
w położeniach, o jakich romaniści pisują tylko, bo żaden
z nich nigdy w takich nie był położeniach.