Moje Ty drogie, kochane stworzenie! Siedzisz u mnie
w samym środku serca i Twojego miejsca także nikt
nie może zająć. Sama wiesz o tym równie dobrze,
jak i ja wiem, że nikt mnie z Twojego serca nie wyruguje.
Bo to niemożliwe! Myśmy się nigdy nie przestawali kochać!
A dlaczego pozwoliłem Ci odejść? Tak samo nie wiem, jak i Ty
nie wiesz, dlaczego zgodziłaś się odejść albo dlaczego
zdecydowałaś się wyjść za Romina? Nie szukajmy logiki
w naszym życiu. Ja nie zapomnę póki życia tego momentu,
gdy z okien wagonu widziałem Ciebie płaczącą na peronie
berlińskim. Nie wiadomo kto z nas bardziej wtedy cierpiał.
To mi się przypomina jak koszmar - zbyt bolesny,
by myśleć o nim. I gdzież tu logika?! Załatwmy się z tym
za jednym zamachem i by ulżyć sumieniu, powiedzmy:
przeznaczenie. A co Ty lub ja wiemy, co nas jeszcze
w życiu spotka? Może z Twojego spokoju, który masz
teraz, coś Cię wyrwie? Może - czego Ci, najdroższa,
nie życzę - będziesz się jeszcze szarpać i dręczyć?
Nie mam, maleńka, takiej fotografii, którą mógłbym
Ci wysłać. Ale zaraz po powrocie do Warszawy pójdę
do Brzozowskiego i każę ją specjalnie dla Ciebie zrobić.
Wtedy Ci poślę. Napisz mi, kochanie, czy pod tym adresem
śmiało można pisać? Nie chciałbym Cię narazić na jakieś
nieprzyjemności. Jeżeli pozwolisz, to będę do Ciebie pisywał.
Adres Twój miałem i z dnia na dzień odkładałem pisanie,
potem gdzieś go zawieruszyłem, a nie znam adresu Kizi
ani jej telefonu, choć także miałem zanotowany.
Aż raz zatęskniłem za Tobą za mocno i dopóty szukałem,
aż znalazłem. Więc masz list i, co gorsza, ani myślę przerwać
korespondencji. Taki już Twój los. Wiecznie Ci się będę
narzucać. Przykro mi, że masz pieniężne kłopoty.
Nie ma w tym tragedii, ale wolałbym, żebyś się przynajmniej
na brak gotówki nie potrzebowała skarżyć. Że też my oboje
zawsze mamy z tą forsą kłopoty?!

Uważasz, jak ja przeskakuję z tematu na temat?
A właściwie nie mówię o tym, o czym bym chciał mówić.
To tak zawsze bywa, jeśli się ma za dużo do opowiadania.
Wiesz co? Jak byłoby najlepiej? Gdybyś Ty była w tej chwili
obok mnie, z głową pod pachą, jak dawniej! Wycałowałbym
Cię po staremu i jestem pewien, że zapomniałabyś
o wszystkich innych, którzy w Twym życiu byli, i czułabyś
się za chwilę tak samo moją jak kiedyś? Bo tak jest istotnie!
Nikt mi Ciebie nie odebrał w istocie.

Pamiętasz, jak wtedy, po tej długiej, długiej pauzie,
po Zagórskim, po mężu, gdy przyszłaś na Foksal?
Nazajutrz byłaś znowu, po obiedzie, i znowu zaczęliśmy się
kochać, bez żadnych wahań, jakby w ogóle nic nie zaszło,
a ci ludzie byli tylko cieniami, które się przemknęły
między nami. Czyż nie tak? I to bardzo dobrze, że tak jest.


l VI 1935


Kochana, droga Maro!

(...) wiesz doskonale, że nie było kobiety w moim życiu,
która by mi dała tyle rozkoszy fizycznej co Ty! (...) A poza
tym łączy nas głęboki sentyment (...). Ty jesteś jedynym
ra świecie człowiekiem, przed którym nic bym nie ukrył,
gdybym miał coś do ukrywania! Tak samo przed laty,
jak i w tej chwili. I bardzo jestem szczęśliwy, że jesteś
na tym świecie żywa i moja. Fotografię Ci przyślę,
ale dotychczas nie byłem jeszcze u fotografa. To tak trudno
się wybrać. Ale w tych dniach na pewno zdobędę się na ten
wysiłek, przechodząc przez Świętokrzyską, gdziem Cię po raz
pierwszy zobaczył po "parzystej" stronie ulicy.

A pamiętasz tę kwiaciarnię, do której wstąpiłaś z książką
z wypożyczalni? Pamiętam dokładnie fason i kolor ubrania
które wtedy nosiłaś, i kapelusz. I te nogi! Mara! te nogi!
Rsz, Kiteczku, do mnie, jak tylko będziesz mogła i miała
ochotę. Gdybyś wiedziała, jaką mi tym radość sprawisz,
to byś w ogóle nic innego nie robiła.

A teraz daj swoje drogie łapki, niech je wycałuję, i usta,
i szyję, i kark pod moimi kochanymi włoskami, i serce,
i nóżki, i wszystko inne.

Całują, ściskam i tęsknię
Twój K.