nawet myślą nie obraził. A ja obraziłem ciebie wtenczas,
kiedym był powinien zebrać całą moją duszę dla uczucia
w całej sile szczęścia, które mię spotykało, które mię tak
rzadko spotyka! Prawda, moja Maryo, że powiększasz sobie
moją winę, często fałszywie tłumaczysz, albo nie chcesz
rozumieć tego, co mówię, nie zważasz na moje położenie.
Dawno, po pierwszem poznaniu się, wyrzekłem coś
z pogardą o powszechnej opinii. Jakżeś to długo pamiętała!
jak brzydki i krzywdzący dałaś słowom moim wykład!
Kiedy po przyjeździe moim do Wilna nie chciałem, a raczej
nie śmiałem widzieć się z tobą, nie wiem, jak to tłumaczyłaś,
ale wiem, że niedobrze na moją stronę. Nie dziw, że i teraz,
com prędko wyrzekł, com w dzikim zapale, umyślnie
dla obrażenia cię (przyznaję się i do tego) dla pomszczenia się
(...) za ostre często żarty, wtrącił - nie dziw, żeś mię za to
natychmiast potępiła.
Ostre żarty, kochana Maryo! ostre były, i często do głębi
duszy rażące. Powiedziałaś mnie, żem stracił czas
przybyciem do Wilna chcąc mi dać do zrozumienia, żem był
nadto dziecinny, szukając chluby przed tobą stąd, żem
przybył dla widzenia ciebie. Cóż miałem dalej odpowiadać?
Chwytany za słówka, odsyłany do Kowna, wtenczas kiedym
chciał patrzeć na ciebie i mówić do ciebie! - Czyliż dawne
przewinienie, jakkolwiek brzydkie i rażące twoją myśl
anielską, daje prawo do wyrzucania mi go przed oczy?
a kiedym z tysiącznych zgryzot uciekając, chwilkę w Wilnie
niebieską myślał przepędzić, czyż litościwie jest ciągle mi
powtarzać, żem na nią nie zasłużył! Jakże nudzę ciebie
wymówkami i exkuzami! Zapomniałem o głównym
celu tego listu. Maryo! widziałem twój sposób życia,
wnosiłem o reszcie z twoich rozmów. Słyszałem o wielu
szczegółach, Ty nie szanujesz zdrowia, umyślnie chcesz
je zniszczyć. Niespokojność myśli, pomieszane uczucia,
malujące się w twoich wyrazach, często mię zimną trwogą
przeszywały. Moja najdroższa, jedyna! nie widzisz przepaści,
nad którą stoimy! Jak to straszny wpływ może mieć
na twoje zdrowie, na spokojność twojego umysłu. Ja ciebie
nie przeżyję chwili. Chceszże na mnie wrzucić okropną
odpowiedzialność, żem był sprawcą twego nieszczęścia?
Jeżeli chcesz, abym był spokojny, abym był wesoły,
abym ciebie kochał z uczuciem szczęścia, a przynajmniej
bez rozpaczy, daj mnie przykład! odtąd przysięgam
naśladować ciebie.

Bądź zdrowa! - Kiedyż obaczę Maryą? w pierwszem
spojrzeniu obym wyczytał przebaczenie!

Listek ten spalisz, nie śmiem prosić odpowiedzi (...).