i w milczeniu przesuniesz się, i znikniesz, ale będziesz o tej
chwili ze mną, ale ujrzę Ciebie, ale ten dzień nie przeminie,
jako wszystkie inne dni. On do drugich niepodobny, to był
dzień przeznaczenia! (...)

Dialy moja, Dialy! Jakże Ci jest? Odpisz mi jeszcze, nie mów
tego, co byś mnie chciała powiedzieć, ale to, co sama czujesz
dla siebie i niech dzień ten, w którym Cię poznałem,
błogosławiony będzie. Ja mu błogosławię. Ty go nie przeklinaj,
lepiej mnie przeklinaj, ale nie ten dzień, bo on wielu dni
boskich był pierwszym ogniwem. Z niego raj wyszedł
i ten raj kwitnął na ziemi.

Twój Zyg.


(...) Powiadam Ci, już teraz ciemno, już litery mdleją mi
w oczach. Dzień ten sam, godzina ta sama. Dialy, czekam.
Dialy, wybierz się w drogę i leć do mnie. Objaw mi się,
wierzę w to, że możesz mi się ukazać. Teraz musisz. Stawaj
przede mną. Gdy się odwrócę, gdy pójdę do tamtego pokoju-
ujrzę Ciebie!
Szósta w wieczór. (...) Sam jestem - czekam na Ciebie. 6 1/2.

Wzywam Cię, w boskiej wspomnienia godzinie,
Stań tu przede mną, nim ta chwila minie,
Stań tu przede mną, lecz jak wtedy cała
Lekkimi szaty błękitna i biała,
Z dumy ponurym na ustach znamieniem,
Z smutku na czole niewymownym cieniem,
Piękna w tym smutku i dumie zarazem,
Na pół stworzona potęgi obrazem,
Na pół nieszczęścia. O, stań tu przede mną,
W tej samej chwili raz jeszcze bądź ze mną.
Niech głos Twój słyszę, niech ujrzę Twą postać,
Choćbym miał potem w wiecznym szale zostać
I wołać wiecznie: "Gdzie ona, gdzie ona?
Ta cudna moja, ta moja stracona?"

Disz, nie ma Ciebie, minęła godzina, przed oczyma ciemno.
Miłość, jak religia, ma obrządki swoje. Te wiersze to była
modlitwa do Ciebie, zupełnie to samo co modlitwa. O, wiem,
że o tej chwili Ty jesteś ze mną, choć pewnie teraz w salonie
u stołu. Jakże ja pewny byłem, że Ty się pokażesz mnie.
Ale godzina przeszła, z nią urok prysnąć musiał; do jutra,
Dialy, teraz już 7 1/2.

18.03.1840 r.


(...) Och, Dialy! Teraz ten list, coś do mnie napisała.
(...) Czasem Ty zupełnie wpadasz w chwile snu duszy,
martwości serca, patrzysz, a nie widzisz, słuchasz, a nie
słyszysz, nie wiesz sama, czy kochasz, czy nie. Świat Cię
zgubił, świat dotąd trzyma Cię w ręku; Ty jemu niebo
poświęcisz, a on Ci odpłaci niczym, zapomnieniem
lub potwarzą. Serce, które Cię kocha, serce to moje
rozedrzesz, wybierzesz siłę życia z niego, tkniesz go śmiercią
po rozpaczach wielu; czyż wtedy świat przyjdzie Ci
na pomoc? Czy znajdziesz pociechę w nim? Czy poda Ci
przynajmniej dłoń, byś mogła klęknąć łatwiej przy grobie serca
mego? Nie - nie - nie. Ten list Twój, chybaś go pisała
nudzona całym salonem przechadzającym się w Twoim pokoju,
ten list nie wyszedł z serca Twego albo serce Twoje,
zmęczone, usnęło na chwilę!

Patrz! Jestem tu w tych pięciu pustych pokojach, w tej
ogromnej sali, spodziewam się Ciebie. Gdy wchodzę
do pokoju, w którym masz dzień jeden przemieszkać,
do pokoju, co czeka na Ciebie, za to, że może głowa Twoja
przez noc jedną spocznie w nim, ja klękam i modlę się do tej
głowy uśpionej w przyszłości. Ale czy wiesz, czy rozumiesz,