Wiersz miłosny Mahmuda z Kahab-Roso pod tytułem Mariam

Mariam

(fragmenty)

Czy serca, co gore, westchnienie posępne

Zechcecie utulić, niebiosa zamglone?

 

Czy ciała drżącego błaganie bez słów

Ty przyjmiesz do siebie, o chmuro niebieska?

 

Nie znając pościeli, kołatam po lasach.

Czym tobie, o piękna, nie przyśnił się nigdy?

 

*

Papieru do listów jest dość w kancelarii.

Napisałbym list, ale któż go doręczy?

 

I oto, tęsknotą zżerany, o zmierzchu,

By spytać o ciebie, do zwierząt się zwracam.

 

Przysłowiem wesoły uczynił mnie lud

Dlatego, żem wszędzie się włóczył za tobą.

 

A dziś, na obczyźnie, samotny, nie umiem

Tej ścieżki rozpoznać, gdzie spotka mnie śmierć.

 

Co z tobą? Dlaczego to głuche milczenie?

Choć raz jeden mogłabyś przesłać wiadomość.

 

Jam oczu nie zmrużył od chwili przeklętej,

Gdym ciebie pożegnał i dom swój opuścił.

 

*

Za nami zostały rosyjskie równiny,

Przyszedłem do rudych jak diabły Austriaków.

 

Tu w każdym domostwie obrazy na ścianach —

To twoje portrety, w tym nie ma omyłki!

 

Czyż mógłbym nie poznać tak drogich mi rysów,

Uśmiechu i wdzięku?... Najdroższa, to ty!

 

Ta płeć delikatna, jak kwiaty na łące...

Do zmierzchu patrzałem ze łzami w źrenicach...

 

Sił braknie, obłędna mnie trawi gorączka,

Aż w końcu do ludzi miejscowych się zwracam:

 

— Na Boga, kim jest ta kobieta, powiedzcie!

Co znaczy jej portret na każdej ze ścian?

 

I słyszę odpowiedź: — To Mariam, Panienka,

Chrystusa zrodziło najświętsze jej łono.

 

Ta czułość spojrzenia, urody tej blask...

Allachu wszechmocny! Nie widzę różnicy.

 

Niech usta otworzy — a glos twój usłyszę...

Najdroższa, jedyna! Wróciłaś więc do mnie!

 

*

Wojuje wciąż ze mną i gnębi mnie los.

To bywa, nie szkodzi, nie trzeba rozpaczać!

 

Lecz listów tak dawno już nam nie rozdają,

Tak dawno... O, gdybym potrafił zapomnieć!...