Wiersz miłosny Margea Piercy pod tytułem Małżeńska zimna wojna

Małżeńska zimna wojna

Miłość do ciebie to ciepły pokój

a ja pamiętam,

jak mieszkałam na księżycu.

Popiół i wyszczerbione kratery,

zimne lśniące miejsce pod

czarnym stalowym niebem.

Gwiazdy przebiły mnie,

przenikając moją tajemnicę,

ból i pragnienia.

Tortury zadawane igłami przez wiedźmę.

Oczy, czyż jestem coś warta?

Chyba nie. Przedmioty

wyłoniły się z milczenia,

dziwaczne jak medale

za nieznane zasługi:

wiśnie w czekoladzie

toczące się z Synaju,

pąki róż różowe

jak pierwsza dziewczęca szminka do ust.

 

Gdy złożyłam głowę na skale,

skała recytowała bez końca —

jak płyta do nauki języka —

moje grzechy i błędy.

 

Miesiące krwawiły z nas

powoli.

Krajobraz opustoszał.

Chłód trwał.

Pewnego dnia rozlepiono

rozporządzenia.

Nie wiedziałam, że tam są granice,

pierwsze żywopłoty, pale,

a w końcu kolczasty drut.

Jego kogut zapiał:

nie znam ciebie,

pokutuj i pozostałe homilie.

Szachownica wymarłych wulkanów.

Musiałam odejść.

 

Martwe ciało

można było tylko

pożreć.

Przełożyła
Teresa Truszkowska